niedziela, 8 grudnia 2013

ZAWIESZAMY

Witam!
Dziewczyny niestety przybywamy do Was z niezbyt dobrą informacją a taką, że zawieszamy na jakiś czas bloga. Obie wpadłyśmy w wir nauki przed świątecznej i nie wyrobimy się z napisaniem rozdziału, ponieważ bez naszej kochanej bety może być trudniej bo chcemy aby rozdział był sprawdzony i oceniony ;) Bardzo Was przepraszamy. Mamy nadzieję, że nie będziecie na nas złe tylko będziecie na nas czekać. Bardzo Was mocnooo przepraszamy, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że przez ostatni czas mogłyśmy Was zawieść, ale jeżeli wszystko dobrze pójdzie to wrócimy tu. Bardzo chcemy Wam podziękować za wszystkie dotychczasowe kometarze, liczby wejść i przede wszystkim, że byłyście z nami. Bardzo nas to podtrzymywało na duchu, i było to dla nas motywacją do dalszego pisania. Więc mamy nadzieję, że nas nie zawiedziecie i będziecie nas wspierać i na nas poczekacie. Bardzo Wam dziękujemy z całego serca. Jest to nasz pierwszy blog, dlatego to dla nas takie ważne. Liczymy na Wasze wsparcie.!!

Trzymajcie się ciepło! ;** <3

 Wasza Jilly Malfoyówna

niedziela, 10 listopada 2013

NIE WSZYSTKO JEST TAKIE NA JAKIE WYGLĄDA...
 
1 września. Dworzec King Cross. Londyn. Czwórka przyjaciół właśnie dotarła na peron 9 i 3/4.  Stali razem ze swoimi rodzicami i dyskutowali o tym, ile alkoholu mogą wypić przez ten rok nauki.
- Och, dajcie już spokój. Będziemy ich z Cass pilnować. - odezwała się poirytowana Hermiona. Victoria spojrzała na swoja latorośl z nieukrywanym podziwem.
- Posłuchajcie mnie uważnie - odezwał się łagodnym, ale i stanowczym głosem Lucjusz - Nikt, powtarzam NIKT nie może dowiedzieć się prawdy. Nie teraz. Rozumiecie?! To zbyt niebezpieczne, nie tylko dla Mionki, ale i dla obu naszych rodzin. Rozumiemy się?!- popatrzył wyczekująco po twarzach zgromadzonych. Cała czwórka bez jakichkolwiek pytań przytaknęła - W takim razie dobrze. Zmykajcie do pociągu bo pewnie zaraz nie będzie wolnych przedziałów.- uśmiechnął się do nich ciepło i popchnął lekko ku lokomotywie. To niesamowite jak szybko człowiek potrafi zmieniać emocje. Najpierw powaga i stanowczość potem radość i serdeczność.

- Nuuuuudzi miiiii sieeeeeee.
- Och Malfoy powtarzasz to odkąd zajęliśmy przedział. Blaise i Cass już od tych twoich ,, kreatywnych" wypowiedzi to pozasypiali- Hermiona pokazała ręką na dwójkę śpiących ludzi i przewróciła oczyma z poirytowaniem.
- Poróbmy coś, Mała.- jego brwi sugestywnie poruszały się z góry na dół.
- Jesteś niewyżytym, seksistowskim draniem. - jej oczy płonęły złością, ale policzki zaróżowiały z zawstydzenia. Draco uśmiechną się złośliwie, ale w głębi duszy dziękował Salazarowi, że brunetka nie może odczytać jego myśli. Kiedy po dłuższym czasie dziewczyna nadal nie okazywała żadnego zainteresowania jego osobą zaczął bawić się jej włosami.
- Agh... Posłuchaj Malfoy jeśli zaraz nie przestaniesz, to jak Blaise'a kocham rzucę na ciebie zaklęcie, a uwierz mi, że znam kilka na prawdę dobrych.- wydarła się Hermiona, czym obudziła śpiących przyjaciół, którzy przyglądali się zajściu zdezorientowanymi i zaspanymi oczyma.
- Cześć ludziska. Ubierać się  bo za 5 min dojeżdżamy.- Ginevra wpadła do ich przedziału. - A wam co jest, snobki wy moje, co? Pierwszy dzień szkoły a wy już zamulacie?! No nie wierze.. hahaha, a to niby ja jestem tą nie umiejącą się bawić Gryfoniarą. - wybiegła i tyle ją było widać..
- Czy ja się przesłyszałem, czy ona nazwała nas snobami?!
- Spokojnie braciszku, to Gin tego nie ogarniesz. - jej perlityczny śmiech rozniósł się po pociągu i uwiązł w uszach pewnemu czarnowłosemu chłopakowi. Wracał on właśnie z łazienki, wkurzony bo osoba, która stara się unikać znów go znalazła.

-Czego tym razem? – burknął.
- Co jest braciszku? -przesłodzony głos dziewczyny wywołał u niego mdłości.
- Nie mów do mnie braciszku! Nie wiem kim jesteś i po co ta cała szopka, ale ty nie jesteś moją siostrą do cholery! Zrozum dziewczyno! Nie nabiorę się.
- Nie rozumiem.. Dlaczego nie możesz mnie zaakceptować Teo? - jej głos był przepełniony żalem, ale oczy pałały nieukrywanym ironizmem i złośliwością.
- Musze ci przyznać, że jesteś świetną aktorką. Niestety na mnie to nie działa. Moich rodziców mogłaś omotać na te swoje ,,słodkie" oczka, rozpaczliwe historyjki przepełnione samotnością w sierocińcu, ale mnie nie. Więc błagam.. ODPUŚĆ!- skończył i wyszedł z przedziału zostawiając oniemiałą dziewczynę samą.

***
- Mia Katniss Nott – wysoka, szczupła dziewczyna usiadła na taborecie. Jej czarne włosy opadały na jej ramiona. Większość czarodziejów obserwowała ją z oddaniem w oczach, większość, ale nie wszyscy. Do wyjątku między innymi należał przystojny blondyn. Spoglądał on na swoją przyjaciółkę, która chichotała z Pansy. McGonagall nałożyła młodej Nott Tiarę na głowę.
-Hm.. wyczuwam tu tajemnice.. dość potężne czary. Hm... RAVENCLAW!!- dziewczyna zacisnęła szczękę ze złości. Teo patrzył jak siada do stołu krukonów z niezbyt zadowolona miną.
- Hej Nott czemu twoja siostra nie jest w Slytherinie? – Flint szturchnął swojego przyjaciela.
- Najwyraźniej coś ukrywa Gloomy. I już moja w tym głowa, żeby się dowiedzieć co takiego dręczy moją ,,siostrzyczkę".- powiedział Evil z dziwnym błyskiem w oku.
- Myślę, że już wszyscy się najedli i popili więc zapraszam was do ciepłych i wygodnych łóżeczek.- na sali wybuchły rozmowy, dało się słyszeć szmer odsuwanych ławek. Dumbledore uśmiechną się i krzykną.- Ale moi kochani zanim to nastąpi...- mina uczniów była bezbłędna.- No proszę was, nie patrzcie na mnie jakbym wam kota łyżeczką zabił. Wracając do tematu.. przypominam, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony. Wszelkie magiczne przedmioty które są nielegalne w naszej szkole będą rekwirowane przez pana Filcha lub przez prefektów. Ropiskę tych rzeczy znajdziecie w gabinecie woźnego. Proszę panów Malfoya, Weasley'a, Botta, Macmillana oraz panie Zabini, Vane, Abbott i Nott do pokoju obok Wielkiej Sali. Kolorowych snów kochani. Widzimy się jutro na śniadanku.
***
- Jak już dobrze wiecie, zostaliście Prefektami Naczelnymi. Jest was po dwójce z każdego domu w ramach bezpieczeństwa. Będziecie patrolować korytarze po 4. To zbyt niebezpieczne czasu by puszczać was tylko w dwójkę na patrole, po pustym i ciemnym zamku. Wyczytam też grupę pierwszą: Zabini, Malfoy, Nott i Bott oraz druga: Weasley, Vane, Macmillan i Abbott. Patrolujecie na zmianę. W tym roku cisza nocna rozpoczyna się o godzinie 21. Możecie odejmować i dodawać punkty. - profesorka od transmutacji wyliczała wszystko tak surowym i rzeczowym tonem, że mało nie posnęli.
- Minerwo daj już spokój, bo pomyślą, że mają same obowiązki. Macie własne dormitoria, no może nie do końca własne. - dyrektor uśmiechnął się do nich lekko- macie pokój wspólny jak i wspólna bibliotekę. Natomiast sypialnie i łazienki dzielona są domami. Reszty dowiecie się jak sami je zobaczycie. No juz zmykajcie na trzecie piętro. Tam znajdziecie drzwi które widzicie tylko wy. Hasło to jedność. Życzę miłej nocy- dał im do zrozumienia, że mogą iść więc
po krótkiej chwili cała ósemka  była już przy ukrytych drzwiach. To co tam zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania..
 
*****    
Po długich oczekiwaniach przyszedł czas na rozdział. Przepraszamy, że musiałyście tak długo czekać. Wynagrodzimy Wam to już niebawem ;) Czytajcie kochane! ;*

wtorek, 29 października 2013

Milczenie, które nie mówi prawdy - jest również wielkim kłamstwem..

-Jak? Jak mogłaś mi to zrobić! 
Krzyki i szloch roznosiły się po willi, a napięta atmosfera była wręcz namacalna.
-Kochanie, proszę.
Głosy dochodziły z obszernego pomieszczenia, w którym siedziała trójka ludzi. Piękna kobieta siedziała na fotelu, a z jej wielkich oczu płynęły łzy. Długie włosy opadały na plecy, a całą sylwetką wyrażała smutek i bezradność.
-O co, MAMO? – nad nią stała niska dziewczyna. Burza loków i roziskrzone oczy tworzyły piorunujący efekt. Na jej twarzy również płynęły słone krople, a malutkie dłonie zaciskały się w pięści.
-Hermiono, ja to wytłumaczę, tylko daj mi coś powiedzieć.
-Nie, mogłaś mówić przez te wszystkie lata, a teraz kiedy sami odkryliśmy twój sekret, możesz się pieprzyć ze swoimi wyjaśnieniami! – odwróciła się i nie panując nad emocjami pobiegła do swojej sypialni. Victoria Zabini patrzyła za córką z bólem. Przeniosła spojrzenie na chłopaka. Przystojny mulat siedział na kanapie i beznamiętnie patrzył w kominek. 
-Blaise – szepnęła w jego kierunku, zamknął oczy –Blaise, proszę. Zrozum.
Pokiwał tylko głową i gwałtownie się podnosząc zostawił ją samą. Usłyszała trzask drzwi. Łzy ponownie popłynęły po jej policzkach, na drżących nogach dotarła do biurka w rogu. Szczupłymi palcami napisała krótką notatkę i wysłała szarą sowę. Patrząc, jak się oddala myślała nad zbliżającą się burzą. Szary ptak zniknął z jej pola widzenia. Westchnęła i usiadła na fotelu. Musi się uspokoić i pójść do córki.
.*.*.*.
Leżąc na swoim, wielkim łóżku poczuła się strasznie samotna i bezradna. Okazało się, że z dnia na dzień jest nikim. Nie ma rodziny. Nie ma ojca. Nie ma matki. Nie ma Blaise. Kolejny szloch owładnął jej ciałem. Kiedy zobaczyła teczkę ze swoim imieniem nie mogła w to uwierzyć. Do końca dnia starała się zapomnieć o jej zawartości, a Ślizgoni starali się pomóc. Jednak uporczywa myśl nie znikała. Przed oczami ponownie stanęła jej kartka.

Imię: Hermiona Jean
Nazwisko: Nord
Wiek: dwa lata
Opis zewnętrzny: brunetka z piegami i brązowymi włosami
Znaki szczególne: -
Zachowanie dziecka: często zamyślona, chętnie bawi się z innymi, pomocna, grzeczna
Problemy: dziewczynka cierpi na bezsenność, często budzi się z krzykiem wołając matkę, boi się ludzi w czarnych płaszczach, nie poznaje wiele przedmiotów codziennego użytku, chowa kredki pod łóżko
Nowa rodzina: Victoria Zabini, Blaise Zabini
Jak ona bardzo chciała, żeby matka się roześmiała kiedy jej to pokaże. Zamiast tego zbladła i z niedowierzeniem wpatrywała się w nią. Jak ktoś mógł być tak okrutny? Czy ona jest problemowym dzieckiem? Nie, jak byłaby mała mogła to zrozumieć, ale teraz! Po tylu latach życia w kłamstwie! Poczuła skrzypnięcie drzwi i nagle została mocno przytulona
-Blaise ..
-Ciii, jestem tu, kędziorku. Jestem i będę. Kocham cię mała, czy jesteś moją prawdziwą siostrą czy nie – szeptał jej do ucha słowa, których najbardziej potrzebowała. 
-Ja też cię kocham, Tweety – leżeli tak z godzinę albo dwie. Kryształowe kropelki przestały płynąć z jej oczu, a oddech na powrót stał się regularny. 
-Śpisz dziś u mnie? – zawsze, kiedy jedno z nich było smutne druga osoba nocowała u niej. 
-Jasne, idę pod prysznic i wracam.
Leżała na brzuchu, palcami badając wzory na poduchach. Parę minut później poczuła znajome perfumy i delikatny dotyk na ramieniu.
-Czego chcesz?
-Porozmawiać, jak zrozumiesz to może mi wybaczysz – jej matka miała tak smutny głos. Sama dziewczyna była ciekawa tej historii, westchnąwszy, usiadła na łóżku i popatrzyła na kobietę.
-Dobra, byle szybko.
-Kochanie, ja.. powinnam była powiedzieć to wcześniej, ale nie chciałam niszczyć ci życia. Wszystko zaczęło się siedemnaście lat temu. Czarny Pan siał spustoszenie, a ja i moja przyjaciółka zaszłyśmy w ciążę. Jak się domyślasz, chodzi mi o Narcyzę. Przesiadywałyśmy w domu, z wielkimi brzuchami martwiąc się o naszych mężów. Twój ojciec, tak jak Lucjusz służył Sama-Wiesz-Komu.
-Tata? Przecież my nienawidzimy Voldemorta!
-Tak, kochanie. Teraz, wtedy baliśmy się i staliśmy po jego stronie do czasu. Byłam wtedy w ósmym miesiącu, siedziałam w ukrytym domu. Ze mną była tylko położna, nikogo więcej. Nie chcieliśmy by Riddle dowiedział się o narodzinach potomka Zabinich. Mógł by wtedy nas szantażować albo nawet pozbawić go życia, abym mogła wrócić do służby. Tak czy siak, przesiedziałam tam miesiąc, twój ojciec odwiedzał mnie co parę dni. Tego dnia dostał ważną misję, a ja zaczęłam rodzić. Z bólem i nie małym trudem przyszedł na świat śliczny chłopiec. Płakałam ze szczęścia, wyczekując powrotu Aarona. Jego powrót uradował mnie niesamowicie. Postanowiliśmy, że z małym Blaisem zostanę w tej chacie. Podziękowałam położnej i zostałam sama. Miesiąc po miesiącu, mały diabełek rósł. Nie rozmawiałam z nikim oprócz Narcyzy i Aarona. Cyzia opisała mi Dracona i radziła zostać do końca wojny.  Kiedy do naszych uszu dotarła wieść, że Harry Potter pokonał Riddla, świętowaliśmy w ciszy. Wróciłam do domu z półtorarocznym rozrabiaką. Z Malfoyami spotykaliśmy się często, a maluchy się polubiły. Aaron zaczął pracować w ministerstwie. Tam dowiedział się o planowanym ataku na Cyzię i resztę arystokratów. Nie planowali jednak żadnej uroczystości. Pewnego dnia, siedzieliśmy w domu, kiedy przybył patronusy Lucjusza o zjeździe rodzin czysto krwistych i latających wszędzie zaklęciach. Twój ociec nie chciał pozostawić przyjaciół i zostawiając mnie z dzieckiem poszedł pomagać. Parę godzin później przybył Lucjusz mówiąc, że jest ranny. Teleportowaliśmy się do Munga, gdzie leżał na oddziale. Płakałam, kiedy szeptał, że mnie kocha. Przed straceniem przytomności kazał mi iść do Sierocińca na rogu szóstej i adoptować małą brunetką. Miała mieć piegi i wielki brązowe oczy, wielkie zdolności magiczne. Zaczął mamić o przepowiedni i pomocy dla Wybrańca – Victoria popatrzyła na nią załzawionymi oczami –Wiesz, jaki było jego ostatnie zdanie?
-Nie – dziewczyna przytuliła matkę.
-Znajdź Hermionę, naszą nadzieję – pani Zabini odsunęła od siebie młodą kobietę –I znalazłam. Kiedy zobaczyłam cię, jak szybko nawiązałaś kontakt z Blaisem. Wiedziałam, że to o Tobie mówił. W tajemnicy przed wszystkimi adoptowałam Cię.
-Ale wszyscy myślą, że jesteśmy bliźniakami – popatrzyły na chłopaka stojącego w progu.
-Masz rację, gdy ujrzałam was razem, wasze podobieństwo mnie uderzyło. Brązowe tęczówki i ciemne włosy. Poprosiłam położną, która cię odbierała, kochanie, by dopisała tam Hermionę. 
-Kto o tym jeszcze wie? 
-I czemu było to u Smoka?- Blaise wparował do pokoju w samych bokserkach. 
-Wiedzą o tym Malfoyowie i Parkinson. Zawsze byliście ciekawskiej natury, więc schowaliśmy to u Lucjusza. Przepraszam was. Ale to nie zmienia mojego uczucia do was, jesteście dla mnie najważniejsi. Robiłam to dla twojego bezpieczeństwa, córeczko, jak masz być wmieszana w przepowiednię to niech Czarny Pan wierzy w twoją śmierć.
-Kim są Nordowie? 
-Nie wiem – przyjrzała się zamyślonej córeczce –Mam prośbę. Nie szukaj ich. Nie chodzi mi o egoistyczne pobudki, tylko to kim są mogłoby odmienić Twoje życia na gorsze i wystawić na niebezpieczeństwo. obiecajcie. 
-Nie będę ich szukać – szepnęła i posłała matce lekki uśmiech –Chciałabym iść spać i to przemyśleć.
-Rozumiem – pocałowała czoła rodzeństwa i opuściła pokój.
Blaise wskoczył pod kołdrę, przytulając się do siostrzyczki. Leżeli w ciemności pogrążeni w myślach.
-Blaise? – szturchnęła towarzysza.
-Hm?
-Znajdziemy ich, prawda?
-Obiecałaś matce, że nie spróbujesz – zdziwił się postawą siostry, zawsze grzeczna, a tu proszę.
-Ale ty nie obiecałeś. Pomożesz mi?
-Nie wiem – ucichli z powrotem –A jak pokochasz ich bardziej?
-Blaise Zabini, jak możesz tak myśleć. Jesteś najlepszym bratem na świecie, jeśli miałabym mieć innego brata, ty i tak zostaniesz moim Tweety, bliźniaku – uśmiechnęła się, splatając ich palce.
-Ty też nie jesteś taką złą siostrą, Kędziorku – ziewnął przeraźliwie i przeciągnął się. Hermiona zasypiała rozmyślając nad opowiedzianą przez matkę historię. Była zamieszana w przepowiednie? Miała pomóc Harry’emu? Bała się nowej odpowiedzialności, ale wiedziała, że Zabini już dużo poświęcili dla niej i nadal stoją na krawędzi. Jeśli miała ich uratować przed gniewem Voldemorta musiała pomóc go pokonać. Ale jak to zrobić? Prawdopodobnie od początku, dlatego musi ich odnaleźć. Musi z pomocą Diabła, czy nie znajdzie rodzinę i pomoże Potterowi w zbawieniu świata. Potem już nic nie pamiętała, nie widziała smutnych brązowych oczu brata wpatrujących się w nią. Nie słyszała, jak na dole sowa stuka w okno, a jej matka w szlafroku otwiera kartkę. A już na pewno nie widziała zawartości kartki i miny swojej matki. Victoria Zabini zbladła i podeszła do kominka wrzucając list. Ogień niszczył papier, na którym było napisane jedno słowo. Jedno słowo, które wprawiło dorosła kobietę w przerażenie. „Przepowiednia”.
Leżąc w łóżku nadal słyszała szept męża. Szept o Wybrańcu. Szept o proroctwie. Szum liści i trzeszczący ogień niosły smutny, zbolały głos Aarona Zabiniego.
„Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana...
Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna...
I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...
Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
Pomoc Największych mu nie pomoże…
Nadzieja jest blisko ..
Od pierwszego słowa wspiera jego ruchy…
Odpiera ataki..
Poświęci wszystko by koniec wojny
Życie się dłuży, a śmierć nadchodzi szybko…
Nadzieja w dwunastym i Moc w siódmym…
Połączą siły i zbawią 
Dziedzica "



>.< >.< >.<


Specjalnie dla was przyśpieszona wersja. W pełni napisana przez betę- Martynkę. Brawa dla niej. ;* <3 Mamy nadzieje, że rozdział się podobał. 
Hej ;)

Jak tam pierwsze miesiące szkoły? ;< U nas nauka i nauka końca nie widać.. Lecz  strasznie się cieszymy, bo jest nas coraz więcej, mimo że ostatnio jest tu cicho to i tak ktoś czeka na kolejny rozdział. Bardzo nam z tego powodu miło. Co do rozdziału to pracujemy nad tym lecz niestety cholernie brakuje czasu.. Liceum daje o sobie znać -,- Jednak dla Was jesteśmy w stanie zrobić tak żeby kolejny rozdział pojawił się jeszcze w tym tygodniu. Co wy na to ? Uprzedzamy, że może nie będzie on zbyt długi, ale może uszczęśliwi niektóre z Was.

Serdecznie pozdrawiamy,

kochamy Was




wtorek, 8 października 2013

Nie ma sekretu, który nie wyszedłby na jaw...

- Czy według ciebie Draco wierzy w miłość? - Cassandra spojrzała na Hermione, jak na chorą umysłowo, ale zaraz po tym zaczęła się śmiać.
- Hahahahaha.. no nie no teraz to dowaliłaś.... skąd ci takie pytania do głowy przychodzą?!hahahahah..- ciemnowłosa obrzuciła przyjaciółkę wzrokiem pełnym wyrzutu..
- Oh Cass... ja wcale nie robię sobie żartów. Proszę cię... ja pytam poważnie. Myślisz, że wierzy w miłość, w zakochanie, w to że może czuć do kobiety coś więcej niż tylko pożądanie ?
 - Rany, ty serio nie żartujesz...- blondynka zamyśliła się na chwilę- Wiesz, sądzę że nikt mu nigdy nie pokazał co to znaczy kochać. Wujek z ciocią raczej nie należą do wylewnych osób jeśli chodzi o uczucia. Nigdy nie widziałam, żeby się choć przytulili czy pocałowali w policzek przy mnie, a co dopiero przy Draco. - Czyli uważasz, że nie wierzy w miłość.
- Taki typ człowieka...Sądze, że Lucjusz wpaja mu zasade, że nie ma takiego uczucia jak miłość. Jest tylko przywiązanie i przyzwyczajenie pomieszane z pożądanie....Ale wiesz, myślę, że jeśli mój kuzyn się już w jakiejś pannie zakocha to...
- HERMIONKA SKARBIE!!!!!!!!- jej drzwi otworzyły się z impetem, a do pokoju wparował Tweety.
- Kochanie jest 10 rano. Ja chce sobie jeszcze poleniuchować.
- Masz 5 minut na wybranie się. Narcyza zaprasza nas na śniadanie na 10:30. Zbieraj się.
- Agh,... zjem w domu.. Dorian mi coś ugotuje.- mówiąc to zakopała się na powrót w kołdrę. Blaise przewrócił z irytacji oczyma.
- Słuchaj Hermiona- ściągną z niej kołdrę - Dor nic ci nie ugotuje bo jest u Malfoyów i robi przekąski na imprezę, a ty, no nie oszukujmy się, nie umiesz gotować.- Kędziorek westchnęła przeciągle i powoli wygramoliła się z łóżka.
- No dobrze już dobrze. Daj mi 10 minut i będę gotowa. A teraz wypad bo chce cię ubrać.- wypchnęła brata za drzwi, a sama po szybkiej porannej toalecie stanęła przed wielkim problemem. Mianowicie- w co się tu dzisiaj ubrać?. Nie mogła założyć dresu, ani ubrać się typowo na luzie. Musi być klasycznie, ale też bez zbytej elegancji. Niestety nie miała czasu więc założyła zestaw który zawsze sprawdza się na takie okazje.    ( http://stylistki.pl/what-why-370233 ).
- Jestem gotowa Diabełku.- podeszła do brata, który czekał na nią u szczytu schodów, dala mu buziaka i razem teleportowali się do domu przyjaciela. Weszli do salonu, gdzie zastali państwa Malfoy, ich syna, Cass i ku niezadowoleniu Hermiony również Notta.
- Dzień dobry wszystkim i smacznego. Przepraszamy za spóźnienie, ale moja siostrzyczka jak zwykle nie mogła dobrać sobie odpowiednich majteczek .- za tą wypowiedz oberwał od Miony w żebra, ale nic nie mówiąc odsunął damie krzesło, a sam usiadł po jej lewej stronie.
- Smacznego Hermiono.- Teo posłał jej złośliwy uśmieszek i spojrzał wyzywająco w oczy.
- Udław się Nott.- przesłodzony ton dziewczyny przesiąknięty był ironią.
-Wzajemnie, kotku. – i z cichym westchnieniem Teodor wpakował sobie całego naleśnika do buzi.
-Jesteś obrzydliwy i niewychowany. Powinieneś siedzieć w dżungli, a nie z nami cywilizowanym ludźmi.
-Heh, czemu nie? Byłoby ciekawie, nie sądzisz. Ja i gołe amazonki.
-To ja idę z tobą – Blaisowi aż oczy błysnęły z zachwytu.
-Spoko, Diable. A ty Smoku, dołączysz? – Teo uniósł brew i z drwiącym uśmiechem wpatrywał się w coraz bardziej zirytowaną brunetkę.
-Ehm, nie bardzo..
-Co? Salazarze, wiedziałem! Jesteś gejem! Podejrzewałem od momentu, kiedy tak bezczelnie przeglądałeś się na mój moją bieliznę! – brat Hermiony poderwał się ze swojego miejsca.
-Zabini kretynie! Mówiłem ci, że szukałem skarpetek! Nie, interesują mnie dziewczyny, jak najbardziej, a w szczególności jedna – szare oczy wpatrywały się w przyjaciółkę. Jej kok rozwalił się i parę luźno opadający kosmyków dodało jej tylko uroku.
-Taak? A co to za jedyna? – niczego nie zauważający Blaise patrzył na przyjaciela pytająco.
-Jest śliczna i bardzo inteligentna, zna mnie prawie od zawsze, ale nigdy nie zwracała na mnie szczególnej uwagi … jest aniołem, moim aniołem…- po chwili Draco zdał sobie sprawę z tego co powiedział i speszony spuścił wzrok. W jadalni zapadła cisza. Cass z zainteresowaniem wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, która ze skupieniem analizowała swojego naleśnika. Pani Malfoy z uśmiechem i dumą spoglądała znad książki na swojego synka, który z uporem starał się nie patrzeć na czekoladowooką. Nott z otwartą buzią próbował przyswoić słowa kumpla. A Zabini, kochany Blaise nie zdawał się zauważyć napięcia, które zapanowało w jadalni państwa Malfoyów. Z rozmarzonym uśmiechem patrzył na kaszkę Bobovita i nucił pod nosem. Po paru minutach ciszy, przystojny marzyciel podniósł się i zaczął tańczyć na krześle.
- Dobra ludzie, koniec tego dobrego, było smacznie, ale teraz czas do pracy trzeba naszykować wszystko, bo dzisiaj IMPREZUUJEMY! - oświadczył wszem i wobec.
- Już, już uspokój się, wieczorem się wyszalejesz. - odparła Cass.
- Dobra to może podzielmy się jakoś na obowiązki będzie łatwiej i szybciej.- panna Zabini, jak zwykle myślała racjonalnie- hmm.. to może dekoracją zajmę się ja i...
-Ja! – Draco uśmiechnął się szeroko, nikt go nie wyprzedził! Buhahah!
-Okey, ja i Draco dekoracja, braciszku ogarnij alkohol, a ty Cass zajmij się zaproszeniami.
-A jaa? – czekoladowe oczy skrzyżowały się z czarnymi. Zmarszczone czoło ślizgonki, spowodowało szerszy uśmiech pytającego, a jego uniesiona brew prowokowała ją.
-A ty Nott, nie przeszkadzaj!
-Okey, Cassandra? Pomóc Ci? – obdarzył zaskoczoną Black seksownym uśmiechem i zmrużył lekko oczy. Mistrzyni łamania serc była tak zaskoczona, że odruchowo pokiwała głową.
-Zgoda, Nott i Cass zaproszenia. Idźcie już!
Wszyscy jak na znak poderwali się z krzeseł, jedynie Hermi i Draco nie wiedzieli czym się zająć.
- Mamy już jakaś wybrana tematykę? – zapytała niepewnie. Doprawdy, czemu to on się zgłosił? Teraz musi znosić szare prześwietlające oczy i ten rozbrajający uśmiech. Jego luźna bluzka i obcisłe spodnie w niczym nie pomagały, za to idealnie ukazywały umięśnione ciało arystokraty. Nie ogarnięte włosy opadały mu na oczy, wyglądał jakby wstał z łóżka… Kurwa! On wstał dopiero z łóżka! Skrzywiła się, o czym ona myśli?
-Mała? Słuchałaś mnie? – lekkie szturchnięcie przywróciło ją do świata żywych.
-Tak, rozumiem. Super to zabierajmy się do roboty!
-Seeerio? – jego zdziwiona mina niezbyt jej się spodobała, o czym on mówił?
-No tak, super pomysł.
Z rozbawieniem patrzył na potakującą dziewczynę. Wiedział, że go nie słuchała, te zamyślone oczy, hahah, ale jeśli jest taka pewno to do dzieła. Godzinę później mina przyjaciółki rozśmieszyła go do tego stopnia, że z ledwością powstrzymywał uśmiech cisnący mu się na usta. Wielka sala balowa była bardzo, hmm, bardzo przypominająca burdel. Czerwono- czarne ściany i rury bardzo mu się podobały. Wielki barek, parę stolików, no i scena z klatkami.
-I tam będą dziewczyny tańczyć?- słaby głos dziewczyny przerwał mu podziwianie jego dzieła.
-No, sama się zgodziłaś. Myśleliśmy nad konkursem tańca erotycznego i..
-Tańca?
-Erotycznego, tak. Coś się nie zgadza, H? – widział przerażenie w jej oczach. Nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się szeroko
-Troszkę inaczej to sobie wyobrażałam…
-A może przyznasz, że mnie nie słuchałaś? – jest słodka, kiedy się rumieni. Delikatnie uniósł jej podbródek –Nie odwracaj wzroku, Hermiono.
Srebrzyste oczy zahipnotyzowały ją, poczuła jego palce gładzące jej rozpalony policzek. Zdawało im się, że czas staną w miejscu. Trwali tak wpatrując się w siebie pragnąc, by ta chwila nigdy się nie kończyła. Dziewczyna przybliżyła się do niego. Jego głowa pochyliła się jeszcze niżej i niżej. Ich oddechy mieszały się ze sobą, a bicie serc przyspieszyło. Hermiona przymknęła oczy i czekała z wielkim napięciem na dotyk tych idealnych ust.
-Hej, Malfooooy – z przerażeniem odskoczyli od siebie, dziewczyna odwróciła się plecami do tlenionego i ze zgrozą wpatrywała się w znienawidzonego „kolegę” – Ulalala! Chyba wam przeszkodziłem, nie dziwię się, że daliście się ponieść emocjom tu jest tak hmm, sugestywnie, nie? Ciekawe co Blaise o tym powie?
-Zamknij się Nott! – miało to zabrzmieć groźnie, ale wyszło płaczliwie.
-Zgoda – uśmiechnął się chytrze – pod jednym warunkiem.
-Jakim? – Draco patrzył podejrzliwie na gościa.
-Spełnicie moją prośbę, dowolną prośbę.
-Zgoda – powiedzieli równo, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowały odwrócili wzrok.
-Ale się wpakowaliście, hahah, ale żeby tak siostrę przyjaciela? Nieźle!
-Chyba chciałeś mnie o coś spytać, Teodorze? – zimny głos gospodarza odbił się echem od ścian.
-Taak, gdzie znajdziemy więcej sów?
-Na lewym skrzydle, drugie piętro, trzeci korytarz i pierwsze drzwi.
-Dziena, zostawiam was w takim razie. Tylko się zabezpieczcie.
Zapadło krępujące milczenie, które nie chciało odejść.
-Her...
-Dra...
-Mów pierwszy.
-Mów pierwsza.
Uśmiechnęli się zakłopotani.
-Zapomnijmy o tym, dobra?
-Jasne, Mała..- prawda jednak była taka, że ani jedno, ani drugie nie chciało zapominać. Wręcz przeciwnie. Pragnęli dokończyć to co im tak brutalnie przerwano.
-No dobra, to może zmienimy trochę wystrój?
-Jasne, jakaś propozycja?
-Tak sobie pomyślałam, co powiesz o ….




.*.*.*.


Równo o godzinie osiemnastej w Malfoy Manor pojawiło się wielu młodych czarodziei. Każdy z uśmiechem wchodził i witał się z organizatorami. Po podziękowaniach i krótkich rozmowach, kierowali się ciemnym korytarzem, prowadzeni przez strzałki świecące na czerwono. Na końcu stały wielkie drzwi, zasłonięte balonami, które zostały zaczarowane tak by nie pękać. Sala balowa była oszałamiająca. Utrzymana w ciemnej tonacji, a rury, których Draco nie pozwolił usunąć, dodawały całości pikanterii i tajemniczości. W powietrzu unosiły się balony, które miały w środku alkohol. Co jakiś czas pękały zalewając osoby pod nimi. Sala oświetlona była wielką kulą, która krążyła po auli. Stoły były ułożone w boksach pod oknami, miały zaczarowane MENU, w którym zaznaczało się długopisem danie, a ono pojawiało się przed zamawiającym . Naprzeciwko wejścia był barek, wyposażony w alkohol i wiele przekąsek. Na środku było miejsce do tańca, już oblegane przez młodzież. Z niewidocznych głośników leciała głośno muzyka, a co parę minut z sufitu spadał srebrny, błyszczący pył. Goście oddali się nastrojowi, wchodząc w tłum i tańcząc dziki taniec.
-No i co? A nie mówiłam?
-Miałaś rację, jest cudnie!!!! – Cass, która wyprostowała swoje loki i założyła kupioną sukienkę, robiła piorunujące wrażenie. - No ale Mioneczka musze przyznać, że wyglądasz olśniewająco. Draco nie będzie mógł od ciebie oderwać oczy.- puściła, zlanej rumieńcami przyjaciółce, oczko i oddaliła się w stronę barku.
Hermiona jeszcze długo witała nowo przybyłych gości. Musiała się przyznać sama przed sobą, że połowy tych ludzi nigdy wcześniej nie widziała, co jako arystokratki nie stawiało jej w pozytywnym świetle. Siedziała właśnie na jednym z krzeseł barowych..
- Proszę, proszę, a jednak potrafisz wyglądać jak człowiek.- ten głos poznałaby wszędzie. Odwróciła się i ujrzała przystojnego chłopaka. Czarne włosy opadały mu zawadiacko na oczy, które patrzyły na nią z rozbawieniem.
-Hmmm, a ty? Ty jak zawsze wyglądasz jakbyś się z dżungli wyrwał.
-Nie zapominajmy o amazonkach, nawet nie wiesz co one potrafią robić.... a może jednak? – błyznął uśmiechem – Jak z Draconem?
-Zamknij się! Nic, a nawet to co cię to obchodzi? – ta rozmowa nie podobała jej się coraz bardziej.
-Właśnie, co mnie obchodzi?- szept, który usłyszała nie był skierowany do niej. Ciemne oczy przysłoniła mgiełka zamyślenia. Teraz nie wyglądał na zbuntowanego i wiecznie wyluzowanego Teodora Notta. Teraz był zagubionym chłopakiem, który potrzebował pomocy. Odruchowo chciała złapać go za rękę, ale w porę się opamiętała, co się będzie nim przejmować?
- Dzisiaj też masz zamiar dodać mi coś do picia, czy trucie wyszło już z mody?- posłała mu fałszywy uśmieszek.
- Teraz na czasie jest rzucanie na innych Crucio, kiedy nie patrzą. Nie wiedziałaś?!- dodał teatralnie udając zaskoczenie. Powrót ich kłótni zbliżał się nieubłaganie, gdyby nie pojawił się Draco.
- Co jest Teo? Mała nie chce z tobą zatańczyć?
- Myślę, że czeka aż ty ją o to poprosisz Smoczku. Rano tak dobrze się dogadywaliście, że aż szkoda odmówić. Co nie , MAŁA?- mrugną do nich i odszedł.
- No więc.. zatańczysz?- Draco posłał jej najładniejszy uśmiech na jaki było go stać i wyciągnął ku niej dłoń. Tańczyli razem od dobrych trzech godzin. Oboje świetnie bawili się w swoim towarzystwie. Nie wiedzieli jednak, że nie podoba się to panu Zabiniemu.
- Diable, daj już spokój. Dobrze się bawią to chyba dobrze, prawda?- Cass popatrzyła błagalnie na przyjaciela.
- Oczywiście, że dobrze.- odpowiedz padła niemal machinalnie.- Chodzi tylko o to, że ... no ja nie chce, żeby ona cierpiała. Wiesz jaki jest Smok.
- To twoja siostra i jednocześnie jego przyjaciółka. Nie skrzywdzi jej. Jestem tego pewna. Zaufaj mu Blaise.- chwyciła jego dłoń u posłała mu śliczny, promienny uśmiech.
- Może masz racje. Dam mu szanse i się nie będę wtrącać, ale jeśli ją skrzywdzi to obiecuje, że oberwę mu jaja. - Cass myślała, że jej przyjaciel kłamie. Niestety jego mina mówiła, że jednak była to groźba, którą jest w stanie spełnić.
- Diabełku chyba kończy się alkohol. Trzeba coś zorganizować. - Nott pokazał na prawie już pusty barek.
- Jasne już lecę z odsieczą. Tararararararara Diaaabeeełeeek!!!- i robiąc gest a'la superman pognał w bliżej nieokreślonym kierunku.


.*.*.*.

-Zaraz wracam Draco! – szybkim krokiem skierowała się do łazienki, musiała zobaczyć czy wygląda dobrze. Nie może być najdrobniejszego błędu, nie chce wyjść na kretynkę przy Draconie. Weszła do chłodniejszego pomieszczenia i podeszła od razu do umywalki. Poprawiając błyszczyk, usłyszała ciche chlipanie. Jak zwykle jej miękkie serduszko zadecydowało za nią i podeszła do zamkniętych drzwi. Cichutko zastukała.
-Hej, wszystko okey?
-Tak, dlatego tu siedzę i płaczę! – w odpowiedzi od razu zorientowała się, że to jakaś Ślizgonka.
-Wybacz, głupie pytanie… mogę Ci jakoś pomóc?
-Tak, potrafisz wskrzesić zmarłych? – ojć, wkurzona Ślizgonka.
-Nie, przepraszam. Przyjmij moje kondolencje – dobre wychowanie jednak szybko znikło zastąpione ciekawością – Kogo straciłaś?
Cisza, no tak przegięła tym pytaniem. To nie jej sprawa.
-Przepraszam, pójdę już, ale jeśli chciałabyś porozmawiać to jestem dostępna. Tak w ogóle to jestem ..
-Hermiona Zabini, tak wiem. Każdy Cię zna. – drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i ukazała się postać wysokiej dziewczyny. Ciemne włosy opadały jej za łopatki, ciemne oczycałe załzawione wpatrywały się w nią. Mocny makijaż, który dziewczyna musiała mieć nałożony cały się rozmazał, a jej strój nie dodawał nic miłego dla oczu. Sukienka była przezroczystym materiałem nie sięgającym nawet do połowy ud. Bez biustonosza ukazywała
bardzo dużo, za dużo.-Wyglądam strasznie, wiem. Nie musisz mnie tak podziwiać, Zabini, no chyba, że jesteś lesbą?
-Nie, Parkinson. Ani dziwką – warknęła, ale gdy zobaczyła smutek w oczach koleżanki przywaliła sobie w myślach – Przepraszam. Mogę ci pomóc?
-Jak, Zabini, jak? Moi rodzice nie żyją, mój malutki braciszek też. Wiesz, że w tym miesiącu miał mieć piąte urodziny? Był śliczny i taki kochany. I wiesz, jak go zapamiętam? Nie uśmiechniętego urwisa, tylko zwęglone i zniekształcone ciało, które mi zostawili w domu!!!
-Salazarze, Pansy, tak mi przykro. Kto?
-Jak myślisz, święta przyjaciółko wybawiciela? Czarny Pan chciał mi pokazać, co się dzieje jak nie wykonasz zadania.
-Jakiego?
-Nie za dużo chcesz wiedzieć?!
-Masz rację, prze..
-Nie przepraszaj! Co ty masz z tym przepraszaniem? – Hermiona w odpowiedzi wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę wyjścia. Nagle poczuła ból. To Ślizgonka mocno chwyciła ją za rękę i odwróciła z powrotem w swoją stronę.
-Gdzie idziesz?
-Nie lubisz mnie, nie chcesz mojej pomocy i pomyślałam, że nie chcesz też mojej obecności…
-Nie, zostań! Proszę..- ostatnie słowo wypowiedziała tak cicho, że Hermiona z trudem ją zrozumiała.
-Dobrze – uwolniła rękę z uchwytu i usiadła pod ścianą. Zaskoczona zobaczyła, że dziewczyna siada blisko niej. Po chwili poczuła, że łzy Parkinson moczą jej ubranie. Jej czarne włosy, całe splątane wpadały do oczu pocieszycielki, ale nie miała siły jej odepchnąć, zamiast tego przysunęła bliżej szlochającą i powoli zaczęła ją gładzić po plecach. Zaczęła nucić melodię, która zawsze przynosiła jej ukojenie. Teraz też pomogła, ręce, które się w nią wbijały zwolniły uścisk, a łzy przestały płynąć z oczu.
-Dziękuję – usłyszała zachrypnięty głosik. Pansy znów się od niej odsunęła, a Hermiona skorzystała z okazji i się podniosła. Zmoczyła kawałek papieru i podała go skulonej osóbce. Po wysmarkaniu i otarciu oczu ich spojrzenia skrzyżowały się.
-Wyglądam okropnie, co?
-Tak – na twarzy cierpiącej pojawił się nikły uśmiech – ale mogę ci pomóc..
-Mi?- Pansy nie kryła zaskoczenia.
-Oczywiście, mówię i mówię, zacznij mnie słuchać! – wyciągnęła dłoń i uśmiechnęła się szczerze, kiedy poczuła uścisk. Brzydula Hogwartu podniosła się z jej pomocą.
-No to pokaż co potrafisz, Zabini.
-Hermiona.
-Pansy – ich uśmiechy powiększyły się.
Jednym machnięciem różdżki nie było śladu po szmatce służącej jako sukienka( nowa sukienka Pansy http://img.szafa.pl/forum/1/foto_cache/c97/43f/776/697/0ff/80b/5d9/c6d/e32/cf6/8d_500x640.jpg ). Drugie zaklęcie i twarz ślizgonki była czyściutka i ładnie pomalowana. Zaczerwienione oczy zniknęły, a zostały ładnie podkreślone.
-Hmm, mam pomysł, co zrobić z Twoimi włosami, ale to nie ja.
-Haha, jasne, znasz dobrego fryzjera?
-Tak, dam Ci do niego numer, jeśli chcesz – co raz bardziej lubiła tą niepozorną dziewczynę.
-A może sama mnie zaprowadzisz? – czy ona chce się zaprzyjaźnić? Może potrzebuje kogo bliskiego, ona nie wyobrażała sobie życia bez Ginny i Cass. Czemu by nie?
-Jasne, potem ustalimy. Chodź, teraz wróćmy na imprezkę, zanim wyślą śmiałków do poszukiwań.
Ramię w ramię wyszły z łazienki. Osoby znajdujące się niedaleko patrzyły na nich ze zdumieniem. Dziewczyny nigdy nie okazywały sobie dobrych uczuć, zawsze to były kłótnie i docinki. A teraz? Szły ramię w ramię i się do siebie uśmiechały. Hermiona szukała w tłumie platynowych włosów, ale w tym tłumie trudno jej było je rozpoznać.
-Tam jest – Pansy mrugnęła do niej i zaczęła tańczyć z jakimś chłopakiem. Czekoladowe tęczówki skierowały się w kierunku wskazanym przez pannę Parkinson. Zadowolona zobaczyła Dracona machającego do niej.
-Jestem – powiedziała i złapała jego wyciągniętą ręke.
-Z kim ty się tak zagadałaś? Nie kojarzę tej dziewczyny…
-Pansy – powiedziała i zaczęła wirować do muzyki.
-Parkinson?! – odpowiedział mu tylko śmiech.


.*.*.*.



Przyjaciele tańczyli do upadłego w rytm housowej piosenki. Skakali i wydurniali się niczym małe dzieci. Nagle pogasły światła, a utwór zmienił się na bardziej nastrojowy. Blondyn powoli objął szatynkę. Dziewczyna zarumieniła się słodko, wtulając się w tors partnera. Bujali się lekko poddając się całkowicie melodii. Myśli każdego krążyły wokół ich partnerów. Draco myślał o tym jak cudownie pachną jej włosy, o jej nieskazitelnej urodzie i ślicznych,dużych brązowych hipnotyzujących oczach. Hermiona o tym, że bezpiecznie czuje się w jego silnych ramionach, o tym jak zniewalająco pachnie i o jego ślicznych , dużych stalowo-szarych hipnotyzujących oczach. Trwali tak do ostatniego dźwięku piosenki. Właśnie zaczął się jakiś szybki utwórz, ale oni zdawali sie tego nie zauważyć. Patrzyli na siebie zapominając o całym świecie. Teraz liczył się tylko on i ona , ona i on. Chcieli dokończyć to co przerwał im Teo. Zbliżali się do siebie powoli, pozwalając swoim emocjom przejąć nad nimi kontrole. Kiedy ich usta dzieliły zaledwie milimetry usłyszeli głośne chrząknięcie.
- Wybaczcie moje wy gołąbeczki, że wam przerwę ten jakże emocjonujący ,, taniec". Zabrakło alkoholu Draco.- głos Zabiniego przesiąknięty był fałszywym spokojem, złością i irytacją
 - Em.. jasne... oczywiście ... alkohol. Jest w schowku. To co idziemy? - Blondyn posłał Hermionie pytające spojrzenie.
-A wy gdzie idziecie? – Cass uśmiechnęła się widząc chłopaków.
-Mamy braki w alkoholu, idziemy po dostawę – Zabini ukazał swoje białe ząbki.-Czy piękne panie idą z nami?
- Ależ oczywiście.- Cass jak zwykle pałała optymizmem.
-Cudownie, to wielki zaszczyt – ciemnowłosy skłonił się i wyciągnął ramię. Jego siostrzyczka przyjęła ten dżentelmeński gest.
-Dziękuję, panie Tweety.
-Do usług, panno Kędziorku – brązowe oczy lśniły z radości.
-A ja? – oburzony głosik ulubienicy Bellatrix i jej smutna minka nie zrobiła na nich wrażenia.
-Proszę o wybaczenie, panno Black. Czy uczyni mi Pani te zaszczyt i poda mi swe zacne ramię? – Blaise, wczuł się w role.
-Nie, hahah - Ku ich zaskoczeniu blondynka z uśmiechem odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia.
-Mogę iść z wami? – chłopakom opadła szczęka, gdy stanęła przed nimi śliczna dziewczyna.
-Yy, znamy się? - spytał ni stąd ni zowąd Teo.
-Tak debile! To Pansy – Miona nie kryła rozbawienia – Chodź, piękna.
Śmiejąc się z miny Diabełka doszli do komnaty skrytki, jak to mówili mieszkańcy dworu. Stara i zakurzona sala służyła jako schowek. Tu trzymali pamiątki rodowe, ale i najlepsze roczniki alkoholi.
-Au!
-Siostrzyczko, czy ty musisz wszystko psuć? – Zabini patrzył z politowaniem na bliźniaczkę, która leżała na ziemi.
-Nie moja wina! To ten karton na mnie spadł!
-Sam z siebie? A to ci historia!!
-No niee, chciałam zobaczyć tytuł książki, ale....
-Co to w ogóle jest?- Dracon kucnął przy rozwalonych papierach. – Nie widziałem tego nigdy....
-O, tu jest twój akt urodzenia –panna Black kucnęła obok przyjaciół. Ze śmiechem oglądali dokumenty o ukończeniu szkoły, narodzinach i wiele fotografii rodu Malfoyów. W pewnym momencie brązowooka poczuła na sobie natarczywe spojrzenie. Uniosła oczy i zobaczyła bladego Dracona.
-Coś się stało, Smoku? – zaniepokojona jego stanem, szturchnęła brata. Malfoy otwierał i zamykał buzię.
-Co to jest, stary? – Blaise wyrwał kartkę i przeleciał po niej wzrokiem, raptownie zbladł i zaczął z niedowierzaniem kręcić głową, to musi być pomyłka!
-Co jest, braciszku? – z trwogą w sercu wyrwała dokument chłopakowi. Z każdym kolejnym słowem jej oczy rozszerzały się coraz bardziej. – To, to niemożliwe…
*.*.*.*.*.*
Teodor Nott z szerokim uśmiechem teleportował się do domu, po wczorajszej imprezie powinien być zmęczony i ledwo żywy. Wczoraj dodał do swojej kolekcji kolejne złamane serca, kocha blondynki! I alkohol, co prawda miał kaca, ale odpowiednim zaklęciem można zdziałać cuda. Nie to go jednak radowało. W końcu będzie mógł oddać jej pierścień, nareszcie. Z niecierpliwością otworzył drzwi i wmaszerował do pokoju.
-Hej, tato! Muszę ci coś powiedzieć – powiedział na jednym wydech, gdy zobaczył Roberta Notta.
-Synu, my też musimy Ci coś powiedzieć. Usiądźmy.. - Ale tato... Ja mu.. -Pozwól, że ja powiem pierwszy.- pann Nott wziął głęboki oddech.- Twoja siostrzyczka, wcale nie umarła. Zakon Feniksa zdołał przejść zabezpieczania w Malfoy Manor, ale okazało się, że Lucjuszowi udało się ukryć naszą dziewczynkę.
-Właśnie o tym chciałem porozmawiać! Ja..
-I nasz Pan, Teodorze, odnalazł ją.
-Ja wie, co?!
-Kochanie, chodź tu do nas! – melodyjny głos Sansy Nott wydobył się z salonu. Spojrzał na ojca, który uśmiechnął się krzepiąco. Z napięciem wszedł do pokoju i zobaczył matkę z dziewczyną. Jej ciemne włosy opadały na plecy. Czarne oczy wpatrywały się w niego z zaciekawieniem. Ubrana w elegancką sukienkę podniosła się. Podeszła do niego i podała mu rękę. Czarne oczy błysnęły drwiąco, a zimna dłoń uścisnęła jego.
-Hej, jestem Mia. Mia Katniss. Tęskniłam za Tobą braciszku…





                                                                                .*.*.*.



Mamy kolejny rozdział. Myślę, że niektórzy już się orientują w fabule. Dziękujemy wam za to, że jesteście;* 

wtorek, 24 września 2013

Niektóre uczu­cia są zbyt war­tościowe, by o nich mówić..

Wraz z wybiciem godziny 9 rodzeństwo Zabinich spotkało się w swoim ulubionym miejscu w domu, czyli w kuchni. Oboje byli niewyspani i potwornie głodni. Zasiedli na stołkach barowych i przywitali się z Dorianem krótkim mruknięciem co według nich brzmiało jak ,, Dzień Dobry".
- Witam państwa. Co sobie życzycie na śniadanko ?- kucharz jak zwykle był w wybornym humorze. Oni tylko wzruszyli ramionami.
- Zrobię wam omlet z kurkami... no ale nie chyba wam wystarczą kanapki z pomidorem.
- Co! Omlet! Tak tak tak tak! - Blaise, aż klaskał z radości. Była to jego ulubiona potrawa którą jeść mógł tylko dwa razy na rok, nie wiedzieć czemu. Hermiona spojrzała na brata z politowaniem, ale posłała mu promienny aczkolwiek zaspany uśmiech.
- Jak sobie pan życzy paniczu. - Dorian zabrał się do roboty, a oni już po niespełna 5 minutach wsuwali pyszny, puszysty i wspaniale pachnący omlet.
- Masz może tego jeszcze trochę?- spytał Zabini po tym jak zjadł trzecią dokładkę.
- Na Salazara słońce ty się zaraz w swoje ulubione skórzane spodnie nie dopniesz. Tylko tym razem nie próbuj ich zakładać na mokre nogi. - na wspomnienie uwięzionego w ubraniu ślizgona mimowolnie zachichotała.
- Ha ha ha.. wybitne, serio.. było mi wcześniej powiedzieć, że skóry nie zakłada się na mokre ciało, ale nie! Ty musiałaś stać w drzwiach i się śmiać,... a ja biedny nie wiedziałem o co ci chodzi i co się dzieje.- po tych słowach teatralnie starł łzę z policzka i udając focha odwrócił się od siostry, która teraz śmiała się wniebogłosy. Kiedy po 5, 10 no 15 minutach wreszcie się uspokoiła. Przytuliła go od tyłu i podsunęła pod nos swoją porcje omleta.
- Jedź skarbie.. ja już nie jestem głodna.
- To jakiś podstęp tak ? Ty nigdy nie oddajesz nikomu SWOJEGO jedzenia. Zatrułaś je?- mówiąc to cały czas nieufanie patrzył na dziewczynę. Kochał ją. Była jego największym skarbem i jedyną, oprócz matki, rodziną. Nigdy go nie oszukała i z wzajemnością, ale jeśli chodzi o posiłki NIGDY z NIKIM  się nie dzieliła. Zawsze mówiła, że ,, to niehigieniczne", albo ,, no chyba na mózg upadłeś", a tu proszę..
- Powiedzmy, że dzisiaj jest dzień dobroci dla piekielnych zwierząt. No wsuwaj Diabełku bo Dildo zaraz cię w tym wyręczy. - chłopak spojrzał w kierunku talerza i faktycznie, jego pies zdążył już zjeść połowę placka.
- Ah... Dildo ty niegrzeczny psiaku. No, ale jaki pan taki pies. Chodź tu bestio.- zwierzak wskoczył mu na kolana i zaczął lizać po ręce. Hermiona zawsze wiedziała, że jej brat jest ostro stuknięty, ale żeby nazwać psa, jak zabawkę erotyczną?! Chociaż z drugiej strony czego można się było spodziewać. Przecież wymyślił to po pijaku. Z rozmyślań wyrwał ją głos Doriana.
- Hermiono, słońce. List do ciebie.- Dziewczyna podziękowała mu i zabrała się do czytania wiadomości.

Kochana Mioneczko!

Pamiętasz, jak wczoraj mówiłam, że nie mam sukienki na imprezę? Co powiesz na wypad do Londynu po jakąś fajną kieckę, a potem może kawa w Starbuks'ie?


Najpiękniejsza i najukochańsza przyjaciółka,
Cass

P.S. Draco cię pozdrawia i prosi, żebyś przekazała Diabłowi, że wpadnie do niego około 15. Czekam na natychmiastową i oczywistą odpowiedź.

,, Ta to wie, jak mnie podejść". Miona uśmiechnęła się do siebie na myśl o ulubionej kawiarni.
- Tweety, Malfoy przyjedzie tu około 15.
- Piszesz z Draco?- zmarszczył brwi i czekał na odpowiedź,  uważnie jej się przyglądając.
- Nie! Salazarze broń! To od Cass... Zresztą, co by było dziwnego w tym, że piszę listy z naszym księciuniem?
- Może to, że nigdy tego nie robiliście. Zawsze woleliście rozmawiać w ,, cztery oczy". Swoją drogą to też dziwne...
- Och, daj spokój. Idę z Black na zakupy, więc nie czekaj na mnie z obiadem Dor.- pocałowała mężczyzn w  policzek i wyszła z zamiarem odpisania na wiadomość.

Głupiutka  Cass!

Jesteś podstępną żmijką. Dobrze wiesz, że jakbyś nie napisała o kawie to bym się nie zgodziła! Ale i tak cię kocham. Co powiesz, o 14 w Malfoy Manor? 


Najinteligentniejsza i z chrapką na kawkę,
Miona
PS. Czy on spadł ze schodów? 

Podała karteczkę sowie i patrzyła jak odlatuje. Odpowiedz przyszła natychmiast, a na papierze widniały tylko trzy słowa. ,, Kocham Cię. Zgoda". W związku z tym, że na zegarze było już grubo po 12 młoda arystokratka wzięła się za skompletowanie ubioru, makijaż i tym podobne babskie sprawy. Po kilku, a raczej kilkunastu zmianach stroju, wreszcie wybrała zwiewną, kremową sukienkę z beżowym paskiem w talii, tego samego koloru czółenka i listonoszkę. Na wierzch założyła marynarkę w kolorowe kwiaty i błękitne kolczyki, które dostała od nieżyjącej już babci i zegarek ( http://stylistki.pl/ochachoch-365402 ). Z makijażem miała większy problem. Na początku chciała kreskę, potem mocne czerwone usta, jednak pod koniec zdecydowała się na dość modny w tym sezonie makijaż nude. Musiała przyznać, że wyszedł jej prawie perfekcyjnie, no ale cóż jeszcze poćwiczy i będzie parfait. Postanowiła, że dzisiaj będzie miała ładne, swobodnie opadające na ramiona, delikatne fale. Spojrzała na zegarek. 13: 50. ,,No no no,  Hermiono coraz lepiej ci idzie!" pochwaliła się w myślach i ruszyła w stronę kominka.
- Malfoy Manor! - krzyknęła i po chwili była już na miejscu.. no prawie. Bo była... ,, Super! Po prostu cudownie! Na co matka czeka z naprawieniem tego cholernego komina, aż wyląduje na Alasce!!?"
- Witaj Hermiono. - stanęła jak wryta. Wszędzie poznałaby ten głos, ten cudowny, ociekający seksem głos.  ,,Stop! To tylko twój przyjaciel. Jest dla ciebie jak brat. Ahh.. kogo ja oszukuje? Nienawidzę GO!"
- Hej Draco. Wybacz jeśli ci przeszkodziłam, ale ten jeba.. kominek ( słodki uśmiech niewiniątka) coraz bardziej szwankuje. To ja ci nie będę zawracać głowy. Lecę do Cass. Pa! - zanim chłopak zdążył cokolwiek zrobić lub powiedzieć zniknęła za drzwiami. ,,Na Salazara.. czemu ona musi być taka piękna, mieć takie śliczne rumieńce, być taka seksowana i niewinna zarazem.. a te jej oczy, cudowne, głębokie orzechowy oc... Kurwa Draco ogarnij się! Stanowczo za dużo o niej myślisz. Potrzebna mi whiskey i Diabeł..". Zabrał koszule z krzesła, wziął pod pachę ognistą i teleportował się do przyjaciela.

>.< >.<

,, Szlak by cię Malfoy! Musiałeś akurat teraz być bez koszuli?! Agh.. Swoją drogą ma boskie, umięśnione ciało, zniewalający uśmiech, piękne.. co ja gadam!! Hermiono.. weź się do kupy, Cass na ciebie czeka. Tak Cass, zakupy i kawa". Dziewczyna pewnym krokiem weszła do sypialni blondynki i już w progu powitały ją porozrzucane części męskiej i żeńskiej garderoby.
- Co tu się dzie..- nie dane jej było skończyć, gdyż przerwał jej długi i donośny jęk rozkoszy. Miona szybko wyszła i najciszej jak mogła zamknęła drzwi.  ,,No nie mogę! Przecież.. Dobra nie ważne". Obiecała sobie, że dopóki dziewczyna nie powie jej tego sama, ona nie będzie się wychylać z tym, że wie. Zeszła do salonu, w którym siedział Lucjusz.
- Dzień dobry Lucjuszu.- uśmiechnęła się do niego promiennie i zajęła miejsce w fotelu.
- Witaj Hermiono. Będziesz musiała chwilkę zaczekać na tą przebrzydłą flądrę. Jak ona zacznie się szykować. Na która się umówiłyście?- Malfoy senior zawsze był dla niej miły i troskliwy, i wbrew pozorom miał dobre serce.
- Na czte..
- Cześć Mionka, skarbie! Długo czekałaś?- do salonu wpadła zdyszana i cała zarumieniona potomkini Blacków. Uściskała Zabini i przyjrzała się jej uważnie.
- No no no, powiem Ci kocie, że z dnia na dzień jesteś coraz piękniejsza. - dała jej całusa w policzek i ruszyła w stronę kominka. Zupełnie nie zwracała uwagi na to, że jej przyjaciółka ledwo powstrzymuje się przed wybuchnięciem głośnym śmiechem, a wuj nawet nie ukrywał uśmiechu.
- Cass, kochanie, ja nie wiem, czy to taka nowa mody, bo ja już stary jestem , ale od kiedy stanik nosi się NA, a nie POD sukienką? Hm?- Hermiona i Lucjusz widząc paletę barw emocji jaka przewinęła się przez twarz dziewczyny, wybuchnęli gromkim śmiechem. Zawstydzona i wściekła ruszyła do swojego pokoju w celu ..em ,, skompletowania" garderoby. Gdy wróciła w salonie panował spokój, ale widziała, że na twarzach zgromadzonych błąka się cień rozbawienia.
- To co, możemy już iść Miona?
- Co?.. haha... ah tak.- mimowolnie zachichotała, gdy tylko ją zobaczyła - Do widzenia Lucjuszu. Wpadnę wieczorem, jeśli to nie problem.
- Ależ oczywiście, że nie!  Dla ciebie drzwi tego domu są otwarte dniem i nocą. Bawcie się dobrze. – Posłał im szeroki uśmiech i wrócił do czytania ,,Proroka Codziennego", kiedy dziewczyny zniknęły już w zielonym płomieniu.

>.< >.<

Tymczasem w sypiali niejakiego Blaise'a vel Diabła, młody Malfoy przedstawiał przyjacielowi koncepcje imprezy.
- Moich starych nie będzie, bo jadą na jakiś tam bankiet z ministerstwa, czy coś tam. No, więc cały dom jest nasz. Oczywiście dla bezpieczeństwa pozamykam większość komnat i korytarzy. - starał się mówić cały czas, żeby nie myśleć o pięknej pannie Zabini -Co ty na to, żeby zrobić tą imprezę w jeszcze bardziej mrocznym stylu niż dotychczas?
-Mroczniejszym? Co masz na myśli Smoku?- chłopaka wyraźnie zafascynował pomysł tlenionego.
-No wiesz zero światła, tylko reflektory dyskotekowe, ciemne, pooddzielane od siebie loże, mocny alkohol, mroczne dekoracje, turniej tańca erotycznego. - Zabiniemu, aż zaświeciły się oczy.
- To ostatnie podoba mi się najbardziej Smoczku. No to jutro zabieramy się za organizację.-
Pili jeszcze długo śmiejąc się i obmyślając listę gości. Jednak Draco myślami był przy orzechowookiej siostrze przyjaciela.

>.< >.<

Chodziły po sklepach od dobrych pięciu godzin. Cass kupiła sobie śliczną granatową, podkreślającą jej długie, smukle nogi sukienkę( http://stylowi.pl/12288672 ), natomiast Hermiona wybrała dla siebie, po godzinnym wykładnie przyjaciółki o tym jak ona ślicznie wygląda, koronkową małą czarną z rękawami 3/4 i dokupiła do tego perły od Pandory ( http://img3.stylowi.pl//images/items/o/201303/stylowi_pl_moda-damska_koronkowa-czarna-sukienka_5352803.jpg ).
- No to teraz tylko buty i spadamy.
- Kawa Cass zapomniałaś o kawie, fashionistko ty moja.- Miona nie mogła powstrzymać się od kąśliwej uwagi.
- Ha ha ha.. możesz już przestać? Śpieszyłam się.- dziewczyna zalała się szkarłatnymi rumieńcami.
- ,,Śpieszyłaś się mówisz". Dobrze już dobrze. Chodź wejdziemy tu.- wskazała na szyld Louboutin'iego. Po około godzinnych zmaganiach wreszcie udało im się dobrać  odpowiednie obuwie. Cass wybrała białe szpilki z odkrytymi palcami ( http://twojasuknia.pl/slubny-blog/wp-content/uploads/buty-slubne-christian-louboutin/Buty-%C5%9Blubne-Christian-Louboutin-14-990x990.jpg ), a Zabini bezowe, za wysokiej platformie ( http://img07.tablica.pl/images_tablicapl/91571527_2_644x461_buty-christian-louboutin-daffodile-szpilki-nowe-damskie-16cm-czarne-zdjecia.jpg ).  Po skończonych zakupach poszły do Starbuks'a na upragniona kawę. Zasiadły do stolika i popijając gorącą ciecz śmiały się i gadały.
- Chyba zanosi się na burze, Miona. Chodźmy już, chłopaki pewnie umierają z tęsknoty za nami. - kobiety zaśmiały się. Zapłaciły za rachunek, wyszły z lokalu i teleportowały się pod bramę dworu Malfoyów. Zaniosły torby z zakupami do pokoju blondynki i opadły bezwładnie na łóżko.
- To co jutro tutaj o 14?
- A o której jest impreza?
- Draco mówił, że zacznie się o 18, ale prosił, żebym cię ściągnęła do pomocy, kocie.
- Ah.. no dobrze. Wezmę ze sobą Diabełka.
Nastała cisza którą przerwał szept Zabini.
- Cass..
- Tak Mionka?- podniosła pytający wzrok na przyjaciółkę.
- Czy według ciebie Draco wierzy w miłość?

>.< >.<
Głośny grzmot odbił się echem w ciemnych korytarzach zamczyska. Krople deszcze dudniły o szybę, a głośny wiatr powodował skrzypienie okien. Zimne mury nie zachęcały do spacerów. Las zakrywał tą willę, niewielu znało jego położenie. Pod wielkimi murami znikąd pojawiły się dwie postacie. Czarne płaszcze zakrywały je od nawałnicy, a maski zasłaniały twarze. Szybkim krokiem ruszyli do bram.
-Pospiesz się – zachrypnięty, głęboki głos wydobył się spod kaptura wyższej osoby.
-Spierdalaj Gloomy- odpowiedziało mu warknięcie. Bez wątpienia byli to mężczyźni. Niższa postać, przykładała właśnie swoją różdżkę do klamki. Po niecałej minucie otworzyły się, a dwaj zakapturzeni czarodzieje weszli do chłodnego korytarza. Ponownie ich kroki rozbrzmiały w tym tajemniczym miejscu. Weszli po starych schodach i do szli do wielkiej Sali. Stał tam podłużny, długi stół, a przy nim zasiadało wiele osób. U szczytu siedział blady, potwornie wyglądający czarnoksiężnik. Jego syczący głos powodował o drżenie.
-Witajcie moi młodzi przyjaciele.
-Panie- odpowiedzieli równo i zdjęli kaptury z maskami włącznie. Niższy okazał się bardzo urodziwym, młodym mężczyzną, wręcz nastolatkiem. Ciemne, wilgotne włosy opadały mu lekko na oczy, które najbardziej przyciągały wzrok. Czarne jak noc oczy, hipnotyzowały zwoją głębią. Nie jedna osoba z trudem odwracała wzrok od tych mrocznych źrenic. Najbardziej przerażająca była ich pustka. Zero uczuć, zero ciepła, zero zimna. NIC. Jego wyższy towarzysz również miał kruczoczarną czuprynę. Dłuższe, lekko się skręcały na końcach. Z bladej twarzy nie znikał ironiczny uśmieszek, nawet teraz.
-Spóźniliście się- chłopcy zamarli – tym razem wam wybaczę. Nott, Flint siadajcie.
Teodor wypuścił powietrze, nawet nie wiedział, że wstrzymał oddech. Wyprostowany ruszył w kierunku wolnego miejsca przy rodzicach. Dlaczego muszą siedzieć tak blisko? Podniósł głowę i ujrzał twarz Narcyzy Malfoy. Siedzieli przy samym Czarnym Panu. Jego ojciec po JEGO lewicy, a stary Malfoy po prawicy. Nie zdziwił się, że nie było młodego Dracona. Jego rodzice postanowili, że przyłączy się w swoje 17 urodziny, kiedy to stanie się dorosłym czarodziejem. Dorosłym zniewolonym. Teo cicho westchnął. Jego przyjaciel siedział po środku stołu. Spuścił wzrok na kolana.
-Moi drodzy czarodzieje. Tak bardzo się cieszę na to spotkanie. Mam dla was cudowne nowiny. Otóż dowiedziałem się bardzo ciekawej informacji. Młoda przyjaciółka Pottera, ta plugawa szmata, wraz ze swoimi przyjaciółmi organizuje wielki przyjęcie przed rozpoczęciem roku.
-Ale Panie, impreza jest jutro – palnął jakiś dzieciak. Teodor spojrzał na młodego Pucey. Kojarzył go ze szkoły. Adrian był rok młodszy od niego i w szkole wydawał się wielką gadułą. Co mogło być dla niego zgubne. Czarny Pan nie lubi, jak mu się przerywa. Zostanie głupiec ukarany. Nie mylił się po chwili Ślizgon wrzeszczał z bólu, zwinięty na podłodze.
-Nie przerywaj mi ty, imitacjo czarodzieja!- cichy syk, w sali zabrzmiał jak wrzask –Wiem, że jutro jest organizowane, jak wy to teraz zwiecie, domówka u Malfoyów. Myślisz, że mnie nie poinformowali. Lucjusz, dobry przyjaciel, od razu zgłosił się do mnie po rozmowie z Draconem. Ale mi chodzi o przyjęcie na koniec roku!
Powiedziawszy to, Voldemort zdjął zaklęcie z dzieciaka. Po dwóch, może trzech godzinach drzwi otworzyły się. Teodor zdziwiony zobaczył samego Snape. Jego włosy kleiły się do ponurej twarzy.
-Panie, zjawiłem się najszybciej, jak mogłem.
-Phy! A co Cię tak długo zatrzymało?- powiedział głośno Dołohow. Śmierciożerca nie ukrywał radości na widok spóźnionego Severusa. Miał nadzieję, że czarnoksiężnik ukarze nietoperza. Postrach Hogwartu spojrzał na niego z kpiną i chłodem.
-No cóż, Dołohow. Myślę, że zebranie Zakonu Feniksa było dośćważne.- oznajmił pogardliwie Snape, a potem głosem pełnym szacunku – Panie, zdobyłem te informacje, o które prosiłeś.
-Wynoście się, jak będę się chciał z wami widzieć poczujecie to.
Nott podniósł się z rodzicami i ruszyli prędko do wyjścia. Bez słowa za bramami, teleportowali się do domu.
-Teo, Salazarze, czyś ty zgłupiał?- krzyk jego matki był pełen strachu i rozpaczy.
-Przepraszam matko, ojcze. Zasiedzieliśmy się z Flintem.
-Z tym śmieciem! Ile razy mam Ci powtarzać, że to nie jest odpowiedni przyjaciel dla ciebie? Taki Dracon Malfoy, o! To powinien być nasz częsty gość, a nie jakiś niższej rangi śmierciożerca.
-Daj spokój, ojcze. Ar jest dla mnie jak brat. A teraz wybaczcie, ale spieszę się.
-Gdzie, Teodorze, jeśli można wiedzieć?- Senior Nott potrafił być uparty.
-Do odpowiedniego dla mnie towarzysza. Tato, mówiłem już, że idę do Smoka.
-Ah, dobrze, idź- złość zastąpiła ulga. Chociaż Robert Nott wydawał się surowym, wręcz brutalnym, bezuczuciowym ojcem, kochał swoje dziecko. Kochał go, żonę i swoją małą księżniczkę. Wiedział, że Czarnemu Panu podpadł ostatnio Flint i nie chciał by odbiło się to na małym Teo. Jego syn i żona już wiele wycierpieli, a on nie chciał ich zasmucać.
-Kochanie, uważaj na siebie – przytuliła syna Sansa Nott. Chłopak uśmiechnął się blado i poszedł do siebie. Wziął prysznic, zmienił ubrania i zakładając ponownie na szyję łańcuszek ze srebrną obrączką. Musnął ją ustami, słysząc w głowie cichy śmiech dwuletniej siostry. Schował pod bluzę swój skarb, nikt o nim nie wiedział, nawet Gloomy. Uśmiechnął się do swojego odbicia i zniknął. W pokoju można było usłyszeć ciche pyknięcie. Mocny poryw wiatru spowodował otwarcie się okna. Zrzuciło ono ramkę ze zdjęciem. Zbite szkło przysłaniało poruszające się postacie. Piękna kobieta o hebanowych włosach śmiała się, trzymając na ręku małe zawiniątko. Obok stał mężczyzna z uśmiechem niósł małego chłopca, który wpatrywał się w swoją maleńką dziewczynkę. Księżniczkę. Jego siostrę. Zmarłą siostrę.

>.< >.<


Kolejny rozdział za nami. Przepraszamy za błędy, staramy się je wyłapywać, ale czasem nam się schowają xD I jak wam się podoba dzisiejszy odcinek? Liczymy na komentarze i miłe słowa. No dobra, nie muszą być miłe, za to szczere. Krytyka nas uczy! 
Jilly Malfoyówna  ;) 

wtorek, 17 września 2013

Nic tak nie ciąży, jak sekret.

                                                       

Zapraszamy do obejrzenia nowego, poprawionego postu o bohaterach! ;D Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać, ale zapowiada nam się pracowity rok :) Następny rozdział postaramy dodać szybciej!


                                                 
                                                                      >.<>.<
Hermiona przyglądała się wymiętej kartce. Leniwym krokiem skierowała się w stronę łazienki. Wzięła szybki prysznic i już bardziej energicznie zeszła na dół.  Przechodząc przez ogromną, bogato zdobioną jadalnie przeszła do kuchni. Uśmiechnęła się na widok Doriana.
Był on kucharzem w Zabini Manor. Wiele ludzi dziwi się, dlaczego
w domu czysto krwistych Zabinich pracują czarodzieje, a nie skrzaty. Ród Zabinich wywodzi się również z arystokratycznej rodziny
u mugoli. Praprapra..dziad Miony był hrabią i to on zapoczątkował zwyczaj zatrudniania ludzi. Każdy z pracowników oczywiście był
i jest czarodziejem. Jednakże oni sami zadecydowali wziąć przykład
z przodków i zostać w hrabstwie Zabinich.
Dorian Novelba to wysoki, czarnowłosy mężczyzna. Niedawno obchodził 45 urodziny. Każde jego danie wręcz rozpływalo sie w ustach. Miona z bratem od dziecka wymykali się do kuchni, by podebrać trochę ciastek i innych łakoci. W kuchni zawsze aromatycznie pachniało,  a w tle leciała muzyka. Panienka Zabini zauważyła na ladzie pyszne „Diramisu”, ciasto które przypominało mugolskie tiramisu, ale zamiast kawy była pyszna mleczna czekolada. Odruchowo chciała sobie nałożyć kawałek, ale tak by Dorian, który teraz stał tyłem nie zauważył. Wyciągnęła ręka i już prawie nałożyła, gdy..
-Panienko Zabini, nawet nie próbuj!- usłyszała męski głos. Zaskoczona podniosła wzrok i zobaczyła kucharza patrzącego na nią
z rozbawieniem i przyganą – zjadłaś śniadanie, że już się zabierasz za łakocie?
-No.. prawie zjadłam- odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego.
-Ehh, siadaj. Zaraz coś ci dam- powiedział.
Miona usiadła na ladzie, na przeciwko „Diramisu” i z miną zbitego pieska wpatrywała się w piękne ciasto.
-To patrzenie nic ci nie da, słonko. Proszę jedz- mężczyzna podał jej talerz z smakowicie wyglądającym tostami francuskimi, jej ulubionymi. Nie przejmując się zasadami dobrego wychowania, zaczęła jeść je rękoma. Dorian wyglądał na usatysfakcjonego, że jego najlepsza „klientka” z zadowoleniem się zajada.
-Pyszne!- powiedziała z pełną buzią brązowowłosa.
-Nie mów z pełną buzią, panienko. To, że nie ma tutaj pani Spart nie oznacza, że musisz się zachowywać jak jakiś prostak- powiedział Novelba, a potem dodał milszym tonem – jakieś szczególne plany na dziś ma panienka?
-Chyba nie, zostanę w domu i poczekam na bra..- Zabini jakby się obudziła, ze zwinnością godną kota zeskoczyła na podłogę
i wybiegając zawołała- Cholera! Zapomniałam! Idę do Malfoy Manor!!!
I zanim Dorian zrozumiał znaczenie słów dziewczyny, w drzwiach mignęły mu tylko brązowe loki.Cholera..z jej ust.. niemożliwe..Chyba nie.. ale ta dziewczyna zawsze go zaskakiwała. Swoim uśmiechem trzyletniej dziewczynki podbiła jego serce. Z roku na rok, coraz częściej zjawiała się w kuchni. Dorian uśmiechnął się i wrócił do gotowania, wspominając nadal małą dziewczynkę, która z wypiekami na twarzy siedziała i wpatrywała się w piekarnik*, gdzie robiły się jej ciasteczka.

  >.<>.<>.<

Hermiona biegła w stronę salonu, w którym był kominek. W biegu minęła Sophie, ich pokojówkę.
Z zawrotną prędkością złapała garść proszku Fiuu i wskoczyła do kominka.
-Pokój Dracona w Malfoy Manor.
Błysnęły zielone płomienie i dziewczyna poczuła jak wypada z wiru kominkowego.
Gdy otworzyła oczy zobaczyła, że znajduje się w jadalni, a nie
w pokoju Malfoya.
-No jasne, mówiłam im już z 10000 razy, ze to cholerstwo się psuje- mrucząc do siebie ruszyła w stronę schodów.
Mijając  drzwi prowadzące do salonu usłyszała glos Narcycy wymawiający jej imię. Zatrzymała się i już miała podejść aby się przywiać, gdy usłyszała dalsza cześć wypowiedzi.
-Och, Carmen. Hermiona jeszcze nie wie. Victoria uważa, że jest jeszcze za młoda i może tego nie zrozumieć. Na dodatek to byłby nie tylko dla niej szok, ale i dla Blaise..
-Jak to nie wie?! Victoria powinna jej to już dawno powiedzieć! Oni są już dorośli!
-Nie przesadzaj, sama wiesz, że dla Hermiony lepsza jest niewiedza
w tej kwestii. Teraz może się wyszaleć, mieć normalna rodzinę, bez żadnych zadań od Sama- Wiesz-Kogo.
-Narcyzo, nie powinnaś tak mówić. Ściany mają uszy!
Zagubiona i zaciekawiona Hermiona poczuła się trochę winna, więc postanowiła oddalić się od miejsca zbrodni. Wchodząc schodami
i kierując się  w stronę pokoju Dracona rozmyślała nad podsłuchana rozmową.
Czego ona nie wie? Jaki sekret ukrywa mama? Dlaczego mielibyśmy słuchać się Voldemorta?
-Miona, wolniej się nie dało?!! –zagniewany glos brata wyrwał ją wiru myśli.
-Oj nie przesadzaj, nie dość ze mnie obudziłeś, to teraz krzyczysz- powiedziała lekko zirytowana dziewczyna- co się stało?
-Witaj Hermiono-  usłyszała rozbawiony, aksamitny głos.
Odwróciła się i zobaczyła jego. Boże, jaki on jest piękny! Nie wcale nie, on jest w sumie brzydki.. ta a Blaise pocałuje Brown! On jest idealny! Te włosy, te oczy, te.. oj przestań, i tak nic z tego nie będzie! To Malfoy, Draco Malfoy. Chłopak Niedostępny. Ten, który bierze dziewczynę na jedną noc. Nie prawda, ciebie jeszcze nie zaciągnął do łóżka. No właśnie brzydalu.. ale to znaczy, że mnie szanuje.. taa, a może po prostu jesteś nie w jego typie?! DOBRA KONIEC!
-Hej Draco- odpowiedziała i odwróciła wzrok, żeby nie zauważył zachwytu w jej ochach. Ale czy to jej wina, że w tej zielonej bluzie i czarnych spodniach wygląda tak, tak ehh seksownie.
-No dobra siostra, jak już nas zaszczyciłaś swoja obecnością, to słuchaj!! Mamy genialny plan, co nie smoku?
-Tak, genialny bo MÓJ- odpowiedział Malfoy i leniwym krokiem ruszył w stronę foteli. Jest piękna.. szlak! Draco przestań się na nią gapić! Ogarnij się to siostra twojego kumpla i przy okazji twoja przyjaciółka! Co z tego, że jest śliczna, ma piękne czekoladowe oczy, w które mógłbym patrzeć godzinami...STOP! Koniec Malfoy!
-Phi! TO jest wspólny plan!- powiedział Blaise upartym głosem trzylatka.
-Nie diable, mowiłem już o tym wcześniej. Ale ty jak zwy..
-Stop! Jaki plan?- zapytała zniecierpliwiona brunetka. Nie lubiła nie wiedzieć o czym mowa.
-A! No właśnie. Nasz genialny, super fantastyczny, niesamowity, nieziemski, fenomenalny,cudowny..
-Robimy imprezę- przerwał mu Draco
-Imprezę?- odpowiedziała, rozczarowana Hermiona. Szczerze musiała przyznać, że miała nadzieje że chłopcy słyszeli może coś o tym sekrecie, o którym mówiły kobiety na dole.
-Tak! Imprezę!- odpowiedział entuzjastycznie Diabeł
-Planowaliśmy ją zorganizować pojutrze. Co o tym myślisz?- spytał Draco, nieodrywający od niej wzroku.
-No cóż, myślałam żeby wyjść do biblioteki i wypożyczyć książki
o hist..
-Oj Zabini! Nawet w wakacje musisz być kujonem?-jęknął Malfoy – nadal się zastanawiam, co ty robisz w Slytherinie?
-Wal się!- warknęła w jego stronę.
-Teraz? No cóż jeśli to prośba- zaczął irytować się Smok, ale przerwał mu brat młodej brunetki. Po wykładzie „Malfoy to moja siostra, więc bez żadnych takich tekstów” i „ Kędziorku, poczytasz sobie później”, młodzi czarodzieje zaczęli grać w „Zrzuć Goblina”. Nie wiadomo ile czasu minęło, gdy Draco wykłócający się właśnie
o punkty z Diabłem, zorientował się, że Mała zamilkła. Spojrzał
w jej stronę. Leżała na nim z zamkniętymi oczami i delikatnym uśmiechem na ustach. Brązowe pukle opadały jej niedbale na buzię, a podwinięte nogi tworzyły „kołyskę”. Zapatrzony w ten śliczny obrazek, darował sobie tą kłótnie z przyjacielem. Nie chciał jej budzić.
Tak ślicznie śpi.. Nie po prostu boisz się jej gniewu.. taa, ciekawe o czym śni? Na pewno nie o tobie.. może jednak ją obudzić? Nie!! Niech śpi jest taka delikatna, aha po prostu niech śpi.
-Diable, Miona zasnęła- powiedział, nie odrywając wzroku od czarownicy.
-Ehh.. w takim razie pora się zbierać- powiedział szczęśliwy Diabeł, który po cichaczu dodał sobie parę punktów i który cieszył się ze swojego sprytu.
-Nie musicie- powiedział szybko Dracon, może zbyt szybko? – przecież są pokoje gościnne. Zostaniecie na noc i nie będziesz musiał Hermiony budzić.
-Okey, niezły pomysł. Skorzystam tylko z waszej sowy.
-Jasne, jest u ojca- powiedział Malfoy.
Kiedy tylko diabeł wyszedł z pokoju, Draco podszedł do fotela
i przyklęknął obok śpiącej dziewczyny. Delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy. Uśmiechnął się widząc, że dziewczyna instynktownie przysunęła się bliżej jego.
-Nie będziesz tutaj spać, księżniczko- szepnął i powoli podniósł młodą Zabini. Jest taka lekka i ciepła. Pachnie słodkimi truskawkami. Z takimi myślami oczarowany młodzieniec zaniósł „księżniczkę” do pokoju gościnnego i ostrożnie położył ją na łóżku. Sięgnął koc z szafy i przykrył dziewczynę. Postał jeszcze chwile przyglądając się małej piękności. W końcu musiał wrócić do przyjaciela, skierował się w stronę swojego pokoju.
-Draco- usłyszał cichy głosik.
Odwrócił się żeby jej wytłumaczyć, że zostaną tu z Blaisem na noc, ale dziewczyna nadal spala..
Powiedziała moje imię śpiąc! Z niedowierzeniem, wyszedł z pokoju
i szczerząc się do siebie wrócił do pokoju.
-Gdzie moja siostrzyczka?
No tak, Blaise ma świra na punkcie swojej siostry.
-W pokoju, zaniosłem ją tam- odpowiedział obojętnym głosem Smok.
-Aaa, to spoko.- diabeł się wyszczerzył- no to co? Kogo zapraszamy na imprezę? Wszystkich ślizgonów? Z Teo?
-Nott jutro przyjeżdża, więc zostanie na imprezę. Nie wiem czy to był dobry pomysł. Wiesz, że Miona go nie cierpi- powiedział
i uśmiechnął się krzywo.
-Taa.. nie dziwie się. Początek ich znajomości nie był udany. A ona nadal pamięta skutki ,,dowcipu" Teo.
Po tym jak dolał  do kawy jego siostry trucizny, nie potrafiła przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Fakt eliksir nie zagrażał jej życiu, ale gdyby nie szybka interwencja Draco to pewnie do dzisiaj byłaby jedną wielką plamą osocza. Sam Nott zarzekał, że pomylił kubki i trucizna miała być dla Dafne, ale no cóż..
-Debil i tyle. Ale myślę, że to był przypadek.
-Skąd ta pewność?
-Bo, czy on kiedyś miał coś do Małej? Nie, z Dafne się nie lubią, ale do Miony nigdy nic nie miał..
Później, przyjaciele rozmawiali o szczegółach imprezy. Z ognistą zasnęli na fotelach.
 
 
                                 >.<>.<
 
-Miona!!!- wrzask, a potem głośny huk, zawiadomił młodą Zabini
o przybyciu kuzynki Malfoya. Do pokoju wbiegła piękna dziewczyna,
o długich złocistych lokach z iskrzącymi się szarymi oczami.
-Hej Black- wyszczerzyła się w stronę Cass i wpadły sobie w ramiona. Black było nazwiskiem jak i ksywką młodej potomkini Blacków. Pierwsza córka Andromedy, która została z kochaną ciocią Bellą kiedy jej matka uciekła do kochanka.
 -Słyszałam o imprezie! Coś czuję, że będzie to impreza roku! Masz już w co się ubrać? Nie, ja też. Co ty na to, żeby wyskoczyć dziś na zakupy? Tak, wiem jestem genialna! Muszę Ci coś powiedzieć!! Albo nie, sama zgadnij!
Chociaż Miona znała tą szaloną dziewczynę od dziecka, to nadal zadziwiała ją zdolność Cass do mówienia. Czy ona w ogóle oddycha?
-Hmm, no nie wiem. Poderwałaś już Malcolma?
-Pudła, a Malcolm to już przeszłość. Teraz mam chrapkę na Aleca.
-o to, dostałaś porsche?
-niee, wiesz co myśli Bella o wynalazkach mugoli.
-Poddaję się!!- jęknęła Miona
-hahah, no to słuchaj! Od tego roku pożegnam się z Darkness**
i przenoszę się do Hogwartu!
- co?! Serio! Na Salazara! To genialnie, czemu mi nie napisałaś tego w liście?! Dlaczego?- oburzyła się Hermiona.
- Wrzuć na luz Zabini, bo jeszcze ci mózg wyparuje! Hahha- naśmiewała się ulubienica Bellatrix.
- Wal się! – odpowiedziała z uśmiechem brązowooka.
-czy to nie dziwne, że zawsze to mówisz kiedy jestem w pobliżu?- spytał ktoś za nimi.
- Draco! Kochany, tleniony kuzynie! – i po chwili Black rzuciła się na Malfoya.
- hahah, hej Cass! – stłumiony głos Draco wydobył się z zza burzy hebanowych loków.
-proszę, proszę! Kogo tu przywiało- brat Miony pojawił się w drzwiach nie wiadomo kiedy.
- Blaise, ty pupilku diabła!
Teraz obaj panowie byli przyduszani przez piękną czarownicę. Po wielu przywitaniach, uściskach i radosnych nowin, młodzi Zabini pożegnali się i wrócili do domu.

 
                               >.<>.<
 
* Dorian lubi korzystać ze sprzętów kuchennych mugoli, a Zabinim to nie przeszkadza.
** Darkness to inna szkoła magiczna, taka jak Hogwart. Położona
w Chorwacji


>.<>.<
 
No i mamy kolejny rozdział. Wielkie dzięki dla Martyny za zbetowanie nam naszych wypocin i wręcz stworzenie od podstaw tego dzieła. Liczymy na wasze komentarze bo tylko dzieki nim mamy pewność, że koś nasz blog czyta.