wtorek, 24 września 2013

Niektóre uczu­cia są zbyt war­tościowe, by o nich mówić..

Wraz z wybiciem godziny 9 rodzeństwo Zabinich spotkało się w swoim ulubionym miejscu w domu, czyli w kuchni. Oboje byli niewyspani i potwornie głodni. Zasiedli na stołkach barowych i przywitali się z Dorianem krótkim mruknięciem co według nich brzmiało jak ,, Dzień Dobry".
- Witam państwa. Co sobie życzycie na śniadanko ?- kucharz jak zwykle był w wybornym humorze. Oni tylko wzruszyli ramionami.
- Zrobię wam omlet z kurkami... no ale nie chyba wam wystarczą kanapki z pomidorem.
- Co! Omlet! Tak tak tak tak! - Blaise, aż klaskał z radości. Była to jego ulubiona potrawa którą jeść mógł tylko dwa razy na rok, nie wiedzieć czemu. Hermiona spojrzała na brata z politowaniem, ale posłała mu promienny aczkolwiek zaspany uśmiech.
- Jak sobie pan życzy paniczu. - Dorian zabrał się do roboty, a oni już po niespełna 5 minutach wsuwali pyszny, puszysty i wspaniale pachnący omlet.
- Masz może tego jeszcze trochę?- spytał Zabini po tym jak zjadł trzecią dokładkę.
- Na Salazara słońce ty się zaraz w swoje ulubione skórzane spodnie nie dopniesz. Tylko tym razem nie próbuj ich zakładać na mokre nogi. - na wspomnienie uwięzionego w ubraniu ślizgona mimowolnie zachichotała.
- Ha ha ha.. wybitne, serio.. było mi wcześniej powiedzieć, że skóry nie zakłada się na mokre ciało, ale nie! Ty musiałaś stać w drzwiach i się śmiać,... a ja biedny nie wiedziałem o co ci chodzi i co się dzieje.- po tych słowach teatralnie starł łzę z policzka i udając focha odwrócił się od siostry, która teraz śmiała się wniebogłosy. Kiedy po 5, 10 no 15 minutach wreszcie się uspokoiła. Przytuliła go od tyłu i podsunęła pod nos swoją porcje omleta.
- Jedź skarbie.. ja już nie jestem głodna.
- To jakiś podstęp tak ? Ty nigdy nie oddajesz nikomu SWOJEGO jedzenia. Zatrułaś je?- mówiąc to cały czas nieufanie patrzył na dziewczynę. Kochał ją. Była jego największym skarbem i jedyną, oprócz matki, rodziną. Nigdy go nie oszukała i z wzajemnością, ale jeśli chodzi o posiłki NIGDY z NIKIM  się nie dzieliła. Zawsze mówiła, że ,, to niehigieniczne", albo ,, no chyba na mózg upadłeś", a tu proszę..
- Powiedzmy, że dzisiaj jest dzień dobroci dla piekielnych zwierząt. No wsuwaj Diabełku bo Dildo zaraz cię w tym wyręczy. - chłopak spojrzał w kierunku talerza i faktycznie, jego pies zdążył już zjeść połowę placka.
- Ah... Dildo ty niegrzeczny psiaku. No, ale jaki pan taki pies. Chodź tu bestio.- zwierzak wskoczył mu na kolana i zaczął lizać po ręce. Hermiona zawsze wiedziała, że jej brat jest ostro stuknięty, ale żeby nazwać psa, jak zabawkę erotyczną?! Chociaż z drugiej strony czego można się było spodziewać. Przecież wymyślił to po pijaku. Z rozmyślań wyrwał ją głos Doriana.
- Hermiono, słońce. List do ciebie.- Dziewczyna podziękowała mu i zabrała się do czytania wiadomości.

Kochana Mioneczko!

Pamiętasz, jak wczoraj mówiłam, że nie mam sukienki na imprezę? Co powiesz na wypad do Londynu po jakąś fajną kieckę, a potem może kawa w Starbuks'ie?


Najpiękniejsza i najukochańsza przyjaciółka,
Cass

P.S. Draco cię pozdrawia i prosi, żebyś przekazała Diabłowi, że wpadnie do niego około 15. Czekam na natychmiastową i oczywistą odpowiedź.

,, Ta to wie, jak mnie podejść". Miona uśmiechnęła się do siebie na myśl o ulubionej kawiarni.
- Tweety, Malfoy przyjedzie tu około 15.
- Piszesz z Draco?- zmarszczył brwi i czekał na odpowiedź,  uważnie jej się przyglądając.
- Nie! Salazarze broń! To od Cass... Zresztą, co by było dziwnego w tym, że piszę listy z naszym księciuniem?
- Może to, że nigdy tego nie robiliście. Zawsze woleliście rozmawiać w ,, cztery oczy". Swoją drogą to też dziwne...
- Och, daj spokój. Idę z Black na zakupy, więc nie czekaj na mnie z obiadem Dor.- pocałowała mężczyzn w  policzek i wyszła z zamiarem odpisania na wiadomość.

Głupiutka  Cass!

Jesteś podstępną żmijką. Dobrze wiesz, że jakbyś nie napisała o kawie to bym się nie zgodziła! Ale i tak cię kocham. Co powiesz, o 14 w Malfoy Manor? 


Najinteligentniejsza i z chrapką na kawkę,
Miona
PS. Czy on spadł ze schodów? 

Podała karteczkę sowie i patrzyła jak odlatuje. Odpowiedz przyszła natychmiast, a na papierze widniały tylko trzy słowa. ,, Kocham Cię. Zgoda". W związku z tym, że na zegarze było już grubo po 12 młoda arystokratka wzięła się za skompletowanie ubioru, makijaż i tym podobne babskie sprawy. Po kilku, a raczej kilkunastu zmianach stroju, wreszcie wybrała zwiewną, kremową sukienkę z beżowym paskiem w talii, tego samego koloru czółenka i listonoszkę. Na wierzch założyła marynarkę w kolorowe kwiaty i błękitne kolczyki, które dostała od nieżyjącej już babci i zegarek ( http://stylistki.pl/ochachoch-365402 ). Z makijażem miała większy problem. Na początku chciała kreskę, potem mocne czerwone usta, jednak pod koniec zdecydowała się na dość modny w tym sezonie makijaż nude. Musiała przyznać, że wyszedł jej prawie perfekcyjnie, no ale cóż jeszcze poćwiczy i będzie parfait. Postanowiła, że dzisiaj będzie miała ładne, swobodnie opadające na ramiona, delikatne fale. Spojrzała na zegarek. 13: 50. ,,No no no,  Hermiono coraz lepiej ci idzie!" pochwaliła się w myślach i ruszyła w stronę kominka.
- Malfoy Manor! - krzyknęła i po chwili była już na miejscu.. no prawie. Bo była... ,, Super! Po prostu cudownie! Na co matka czeka z naprawieniem tego cholernego komina, aż wyląduje na Alasce!!?"
- Witaj Hermiono. - stanęła jak wryta. Wszędzie poznałaby ten głos, ten cudowny, ociekający seksem głos.  ,,Stop! To tylko twój przyjaciel. Jest dla ciebie jak brat. Ahh.. kogo ja oszukuje? Nienawidzę GO!"
- Hej Draco. Wybacz jeśli ci przeszkodziłam, ale ten jeba.. kominek ( słodki uśmiech niewiniątka) coraz bardziej szwankuje. To ja ci nie będę zawracać głowy. Lecę do Cass. Pa! - zanim chłopak zdążył cokolwiek zrobić lub powiedzieć zniknęła za drzwiami. ,,Na Salazara.. czemu ona musi być taka piękna, mieć takie śliczne rumieńce, być taka seksowana i niewinna zarazem.. a te jej oczy, cudowne, głębokie orzechowy oc... Kurwa Draco ogarnij się! Stanowczo za dużo o niej myślisz. Potrzebna mi whiskey i Diabeł..". Zabrał koszule z krzesła, wziął pod pachę ognistą i teleportował się do przyjaciela.

>.< >.<

,, Szlak by cię Malfoy! Musiałeś akurat teraz być bez koszuli?! Agh.. Swoją drogą ma boskie, umięśnione ciało, zniewalający uśmiech, piękne.. co ja gadam!! Hermiono.. weź się do kupy, Cass na ciebie czeka. Tak Cass, zakupy i kawa". Dziewczyna pewnym krokiem weszła do sypialni blondynki i już w progu powitały ją porozrzucane części męskiej i żeńskiej garderoby.
- Co tu się dzie..- nie dane jej było skończyć, gdyż przerwał jej długi i donośny jęk rozkoszy. Miona szybko wyszła i najciszej jak mogła zamknęła drzwi.  ,,No nie mogę! Przecież.. Dobra nie ważne". Obiecała sobie, że dopóki dziewczyna nie powie jej tego sama, ona nie będzie się wychylać z tym, że wie. Zeszła do salonu, w którym siedział Lucjusz.
- Dzień dobry Lucjuszu.- uśmiechnęła się do niego promiennie i zajęła miejsce w fotelu.
- Witaj Hermiono. Będziesz musiała chwilkę zaczekać na tą przebrzydłą flądrę. Jak ona zacznie się szykować. Na która się umówiłyście?- Malfoy senior zawsze był dla niej miły i troskliwy, i wbrew pozorom miał dobre serce.
- Na czte..
- Cześć Mionka, skarbie! Długo czekałaś?- do salonu wpadła zdyszana i cała zarumieniona potomkini Blacków. Uściskała Zabini i przyjrzała się jej uważnie.
- No no no, powiem Ci kocie, że z dnia na dzień jesteś coraz piękniejsza. - dała jej całusa w policzek i ruszyła w stronę kominka. Zupełnie nie zwracała uwagi na to, że jej przyjaciółka ledwo powstrzymuje się przed wybuchnięciem głośnym śmiechem, a wuj nawet nie ukrywał uśmiechu.
- Cass, kochanie, ja nie wiem, czy to taka nowa mody, bo ja już stary jestem , ale od kiedy stanik nosi się NA, a nie POD sukienką? Hm?- Hermiona i Lucjusz widząc paletę barw emocji jaka przewinęła się przez twarz dziewczyny, wybuchnęli gromkim śmiechem. Zawstydzona i wściekła ruszyła do swojego pokoju w celu ..em ,, skompletowania" garderoby. Gdy wróciła w salonie panował spokój, ale widziała, że na twarzach zgromadzonych błąka się cień rozbawienia.
- To co, możemy już iść Miona?
- Co?.. haha... ah tak.- mimowolnie zachichotała, gdy tylko ją zobaczyła - Do widzenia Lucjuszu. Wpadnę wieczorem, jeśli to nie problem.
- Ależ oczywiście, że nie!  Dla ciebie drzwi tego domu są otwarte dniem i nocą. Bawcie się dobrze. – Posłał im szeroki uśmiech i wrócił do czytania ,,Proroka Codziennego", kiedy dziewczyny zniknęły już w zielonym płomieniu.

>.< >.<

Tymczasem w sypiali niejakiego Blaise'a vel Diabła, młody Malfoy przedstawiał przyjacielowi koncepcje imprezy.
- Moich starych nie będzie, bo jadą na jakiś tam bankiet z ministerstwa, czy coś tam. No, więc cały dom jest nasz. Oczywiście dla bezpieczeństwa pozamykam większość komnat i korytarzy. - starał się mówić cały czas, żeby nie myśleć o pięknej pannie Zabini -Co ty na to, żeby zrobić tą imprezę w jeszcze bardziej mrocznym stylu niż dotychczas?
-Mroczniejszym? Co masz na myśli Smoku?- chłopaka wyraźnie zafascynował pomysł tlenionego.
-No wiesz zero światła, tylko reflektory dyskotekowe, ciemne, pooddzielane od siebie loże, mocny alkohol, mroczne dekoracje, turniej tańca erotycznego. - Zabiniemu, aż zaświeciły się oczy.
- To ostatnie podoba mi się najbardziej Smoczku. No to jutro zabieramy się za organizację.-
Pili jeszcze długo śmiejąc się i obmyślając listę gości. Jednak Draco myślami był przy orzechowookiej siostrze przyjaciela.

>.< >.<

Chodziły po sklepach od dobrych pięciu godzin. Cass kupiła sobie śliczną granatową, podkreślającą jej długie, smukle nogi sukienkę( http://stylowi.pl/12288672 ), natomiast Hermiona wybrała dla siebie, po godzinnym wykładnie przyjaciółki o tym jak ona ślicznie wygląda, koronkową małą czarną z rękawami 3/4 i dokupiła do tego perły od Pandory ( http://img3.stylowi.pl//images/items/o/201303/stylowi_pl_moda-damska_koronkowa-czarna-sukienka_5352803.jpg ).
- No to teraz tylko buty i spadamy.
- Kawa Cass zapomniałaś o kawie, fashionistko ty moja.- Miona nie mogła powstrzymać się od kąśliwej uwagi.
- Ha ha ha.. możesz już przestać? Śpieszyłam się.- dziewczyna zalała się szkarłatnymi rumieńcami.
- ,,Śpieszyłaś się mówisz". Dobrze już dobrze. Chodź wejdziemy tu.- wskazała na szyld Louboutin'iego. Po około godzinnych zmaganiach wreszcie udało im się dobrać  odpowiednie obuwie. Cass wybrała białe szpilki z odkrytymi palcami ( http://twojasuknia.pl/slubny-blog/wp-content/uploads/buty-slubne-christian-louboutin/Buty-%C5%9Blubne-Christian-Louboutin-14-990x990.jpg ), a Zabini bezowe, za wysokiej platformie ( http://img07.tablica.pl/images_tablicapl/91571527_2_644x461_buty-christian-louboutin-daffodile-szpilki-nowe-damskie-16cm-czarne-zdjecia.jpg ).  Po skończonych zakupach poszły do Starbuks'a na upragniona kawę. Zasiadły do stolika i popijając gorącą ciecz śmiały się i gadały.
- Chyba zanosi się na burze, Miona. Chodźmy już, chłopaki pewnie umierają z tęsknoty za nami. - kobiety zaśmiały się. Zapłaciły za rachunek, wyszły z lokalu i teleportowały się pod bramę dworu Malfoyów. Zaniosły torby z zakupami do pokoju blondynki i opadły bezwładnie na łóżko.
- To co jutro tutaj o 14?
- A o której jest impreza?
- Draco mówił, że zacznie się o 18, ale prosił, żebym cię ściągnęła do pomocy, kocie.
- Ah.. no dobrze. Wezmę ze sobą Diabełka.
Nastała cisza którą przerwał szept Zabini.
- Cass..
- Tak Mionka?- podniosła pytający wzrok na przyjaciółkę.
- Czy według ciebie Draco wierzy w miłość?

>.< >.<
Głośny grzmot odbił się echem w ciemnych korytarzach zamczyska. Krople deszcze dudniły o szybę, a głośny wiatr powodował skrzypienie okien. Zimne mury nie zachęcały do spacerów. Las zakrywał tą willę, niewielu znało jego położenie. Pod wielkimi murami znikąd pojawiły się dwie postacie. Czarne płaszcze zakrywały je od nawałnicy, a maski zasłaniały twarze. Szybkim krokiem ruszyli do bram.
-Pospiesz się – zachrypnięty, głęboki głos wydobył się spod kaptura wyższej osoby.
-Spierdalaj Gloomy- odpowiedziało mu warknięcie. Bez wątpienia byli to mężczyźni. Niższa postać, przykładała właśnie swoją różdżkę do klamki. Po niecałej minucie otworzyły się, a dwaj zakapturzeni czarodzieje weszli do chłodnego korytarza. Ponownie ich kroki rozbrzmiały w tym tajemniczym miejscu. Weszli po starych schodach i do szli do wielkiej Sali. Stał tam podłużny, długi stół, a przy nim zasiadało wiele osób. U szczytu siedział blady, potwornie wyglądający czarnoksiężnik. Jego syczący głos powodował o drżenie.
-Witajcie moi młodzi przyjaciele.
-Panie- odpowiedzieli równo i zdjęli kaptury z maskami włącznie. Niższy okazał się bardzo urodziwym, młodym mężczyzną, wręcz nastolatkiem. Ciemne, wilgotne włosy opadały mu lekko na oczy, które najbardziej przyciągały wzrok. Czarne jak noc oczy, hipnotyzowały zwoją głębią. Nie jedna osoba z trudem odwracała wzrok od tych mrocznych źrenic. Najbardziej przerażająca była ich pustka. Zero uczuć, zero ciepła, zero zimna. NIC. Jego wyższy towarzysz również miał kruczoczarną czuprynę. Dłuższe, lekko się skręcały na końcach. Z bladej twarzy nie znikał ironiczny uśmieszek, nawet teraz.
-Spóźniliście się- chłopcy zamarli – tym razem wam wybaczę. Nott, Flint siadajcie.
Teodor wypuścił powietrze, nawet nie wiedział, że wstrzymał oddech. Wyprostowany ruszył w kierunku wolnego miejsca przy rodzicach. Dlaczego muszą siedzieć tak blisko? Podniósł głowę i ujrzał twarz Narcyzy Malfoy. Siedzieli przy samym Czarnym Panu. Jego ojciec po JEGO lewicy, a stary Malfoy po prawicy. Nie zdziwił się, że nie było młodego Dracona. Jego rodzice postanowili, że przyłączy się w swoje 17 urodziny, kiedy to stanie się dorosłym czarodziejem. Dorosłym zniewolonym. Teo cicho westchnął. Jego przyjaciel siedział po środku stołu. Spuścił wzrok na kolana.
-Moi drodzy czarodzieje. Tak bardzo się cieszę na to spotkanie. Mam dla was cudowne nowiny. Otóż dowiedziałem się bardzo ciekawej informacji. Młoda przyjaciółka Pottera, ta plugawa szmata, wraz ze swoimi przyjaciółmi organizuje wielki przyjęcie przed rozpoczęciem roku.
-Ale Panie, impreza jest jutro – palnął jakiś dzieciak. Teodor spojrzał na młodego Pucey. Kojarzył go ze szkoły. Adrian był rok młodszy od niego i w szkole wydawał się wielką gadułą. Co mogło być dla niego zgubne. Czarny Pan nie lubi, jak mu się przerywa. Zostanie głupiec ukarany. Nie mylił się po chwili Ślizgon wrzeszczał z bólu, zwinięty na podłodze.
-Nie przerywaj mi ty, imitacjo czarodzieja!- cichy syk, w sali zabrzmiał jak wrzask –Wiem, że jutro jest organizowane, jak wy to teraz zwiecie, domówka u Malfoyów. Myślisz, że mnie nie poinformowali. Lucjusz, dobry przyjaciel, od razu zgłosił się do mnie po rozmowie z Draconem. Ale mi chodzi o przyjęcie na koniec roku!
Powiedziawszy to, Voldemort zdjął zaklęcie z dzieciaka. Po dwóch, może trzech godzinach drzwi otworzyły się. Teodor zdziwiony zobaczył samego Snape. Jego włosy kleiły się do ponurej twarzy.
-Panie, zjawiłem się najszybciej, jak mogłem.
-Phy! A co Cię tak długo zatrzymało?- powiedział głośno Dołohow. Śmierciożerca nie ukrywał radości na widok spóźnionego Severusa. Miał nadzieję, że czarnoksiężnik ukarze nietoperza. Postrach Hogwartu spojrzał na niego z kpiną i chłodem.
-No cóż, Dołohow. Myślę, że zebranie Zakonu Feniksa było dośćważne.- oznajmił pogardliwie Snape, a potem głosem pełnym szacunku – Panie, zdobyłem te informacje, o które prosiłeś.
-Wynoście się, jak będę się chciał z wami widzieć poczujecie to.
Nott podniósł się z rodzicami i ruszyli prędko do wyjścia. Bez słowa za bramami, teleportowali się do domu.
-Teo, Salazarze, czyś ty zgłupiał?- krzyk jego matki był pełen strachu i rozpaczy.
-Przepraszam matko, ojcze. Zasiedzieliśmy się z Flintem.
-Z tym śmieciem! Ile razy mam Ci powtarzać, że to nie jest odpowiedni przyjaciel dla ciebie? Taki Dracon Malfoy, o! To powinien być nasz częsty gość, a nie jakiś niższej rangi śmierciożerca.
-Daj spokój, ojcze. Ar jest dla mnie jak brat. A teraz wybaczcie, ale spieszę się.
-Gdzie, Teodorze, jeśli można wiedzieć?- Senior Nott potrafił być uparty.
-Do odpowiedniego dla mnie towarzysza. Tato, mówiłem już, że idę do Smoka.
-Ah, dobrze, idź- złość zastąpiła ulga. Chociaż Robert Nott wydawał się surowym, wręcz brutalnym, bezuczuciowym ojcem, kochał swoje dziecko. Kochał go, żonę i swoją małą księżniczkę. Wiedział, że Czarnemu Panu podpadł ostatnio Flint i nie chciał by odbiło się to na małym Teo. Jego syn i żona już wiele wycierpieli, a on nie chciał ich zasmucać.
-Kochanie, uważaj na siebie – przytuliła syna Sansa Nott. Chłopak uśmiechnął się blado i poszedł do siebie. Wziął prysznic, zmienił ubrania i zakładając ponownie na szyję łańcuszek ze srebrną obrączką. Musnął ją ustami, słysząc w głowie cichy śmiech dwuletniej siostry. Schował pod bluzę swój skarb, nikt o nim nie wiedział, nawet Gloomy. Uśmiechnął się do swojego odbicia i zniknął. W pokoju można było usłyszeć ciche pyknięcie. Mocny poryw wiatru spowodował otwarcie się okna. Zrzuciło ono ramkę ze zdjęciem. Zbite szkło przysłaniało poruszające się postacie. Piękna kobieta o hebanowych włosach śmiała się, trzymając na ręku małe zawiniątko. Obok stał mężczyzna z uśmiechem niósł małego chłopca, który wpatrywał się w swoją maleńką dziewczynkę. Księżniczkę. Jego siostrę. Zmarłą siostrę.

>.< >.<


Kolejny rozdział za nami. Przepraszamy za błędy, staramy się je wyłapywać, ale czasem nam się schowają xD I jak wam się podoba dzisiejszy odcinek? Liczymy na komentarze i miłe słowa. No dobra, nie muszą być miłe, za to szczere. Krytyka nas uczy! 
Jilly Malfoyówna  ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz