wtorek, 29 października 2013

Milczenie, które nie mówi prawdy - jest również wielkim kłamstwem..

-Jak? Jak mogłaś mi to zrobić! 
Krzyki i szloch roznosiły się po willi, a napięta atmosfera była wręcz namacalna.
-Kochanie, proszę.
Głosy dochodziły z obszernego pomieszczenia, w którym siedziała trójka ludzi. Piękna kobieta siedziała na fotelu, a z jej wielkich oczu płynęły łzy. Długie włosy opadały na plecy, a całą sylwetką wyrażała smutek i bezradność.
-O co, MAMO? – nad nią stała niska dziewczyna. Burza loków i roziskrzone oczy tworzyły piorunujący efekt. Na jej twarzy również płynęły słone krople, a malutkie dłonie zaciskały się w pięści.
-Hermiono, ja to wytłumaczę, tylko daj mi coś powiedzieć.
-Nie, mogłaś mówić przez te wszystkie lata, a teraz kiedy sami odkryliśmy twój sekret, możesz się pieprzyć ze swoimi wyjaśnieniami! – odwróciła się i nie panując nad emocjami pobiegła do swojej sypialni. Victoria Zabini patrzyła za córką z bólem. Przeniosła spojrzenie na chłopaka. Przystojny mulat siedział na kanapie i beznamiętnie patrzył w kominek. 
-Blaise – szepnęła w jego kierunku, zamknął oczy –Blaise, proszę. Zrozum.
Pokiwał tylko głową i gwałtownie się podnosząc zostawił ją samą. Usłyszała trzask drzwi. Łzy ponownie popłynęły po jej policzkach, na drżących nogach dotarła do biurka w rogu. Szczupłymi palcami napisała krótką notatkę i wysłała szarą sowę. Patrząc, jak się oddala myślała nad zbliżającą się burzą. Szary ptak zniknął z jej pola widzenia. Westchnęła i usiadła na fotelu. Musi się uspokoić i pójść do córki.
.*.*.*.
Leżąc na swoim, wielkim łóżku poczuła się strasznie samotna i bezradna. Okazało się, że z dnia na dzień jest nikim. Nie ma rodziny. Nie ma ojca. Nie ma matki. Nie ma Blaise. Kolejny szloch owładnął jej ciałem. Kiedy zobaczyła teczkę ze swoim imieniem nie mogła w to uwierzyć. Do końca dnia starała się zapomnieć o jej zawartości, a Ślizgoni starali się pomóc. Jednak uporczywa myśl nie znikała. Przed oczami ponownie stanęła jej kartka.

Imię: Hermiona Jean
Nazwisko: Nord
Wiek: dwa lata
Opis zewnętrzny: brunetka z piegami i brązowymi włosami
Znaki szczególne: -
Zachowanie dziecka: często zamyślona, chętnie bawi się z innymi, pomocna, grzeczna
Problemy: dziewczynka cierpi na bezsenność, często budzi się z krzykiem wołając matkę, boi się ludzi w czarnych płaszczach, nie poznaje wiele przedmiotów codziennego użytku, chowa kredki pod łóżko
Nowa rodzina: Victoria Zabini, Blaise Zabini
Jak ona bardzo chciała, żeby matka się roześmiała kiedy jej to pokaże. Zamiast tego zbladła i z niedowierzeniem wpatrywała się w nią. Jak ktoś mógł być tak okrutny? Czy ona jest problemowym dzieckiem? Nie, jak byłaby mała mogła to zrozumieć, ale teraz! Po tylu latach życia w kłamstwie! Poczuła skrzypnięcie drzwi i nagle została mocno przytulona
-Blaise ..
-Ciii, jestem tu, kędziorku. Jestem i będę. Kocham cię mała, czy jesteś moją prawdziwą siostrą czy nie – szeptał jej do ucha słowa, których najbardziej potrzebowała. 
-Ja też cię kocham, Tweety – leżeli tak z godzinę albo dwie. Kryształowe kropelki przestały płynąć z jej oczu, a oddech na powrót stał się regularny. 
-Śpisz dziś u mnie? – zawsze, kiedy jedno z nich było smutne druga osoba nocowała u niej. 
-Jasne, idę pod prysznic i wracam.
Leżała na brzuchu, palcami badając wzory na poduchach. Parę minut później poczuła znajome perfumy i delikatny dotyk na ramieniu.
-Czego chcesz?
-Porozmawiać, jak zrozumiesz to może mi wybaczysz – jej matka miała tak smutny głos. Sama dziewczyna była ciekawa tej historii, westchnąwszy, usiadła na łóżku i popatrzyła na kobietę.
-Dobra, byle szybko.
-Kochanie, ja.. powinnam była powiedzieć to wcześniej, ale nie chciałam niszczyć ci życia. Wszystko zaczęło się siedemnaście lat temu. Czarny Pan siał spustoszenie, a ja i moja przyjaciółka zaszłyśmy w ciążę. Jak się domyślasz, chodzi mi o Narcyzę. Przesiadywałyśmy w domu, z wielkimi brzuchami martwiąc się o naszych mężów. Twój ojciec, tak jak Lucjusz służył Sama-Wiesz-Komu.
-Tata? Przecież my nienawidzimy Voldemorta!
-Tak, kochanie. Teraz, wtedy baliśmy się i staliśmy po jego stronie do czasu. Byłam wtedy w ósmym miesiącu, siedziałam w ukrytym domu. Ze mną była tylko położna, nikogo więcej. Nie chcieliśmy by Riddle dowiedział się o narodzinach potomka Zabinich. Mógł by wtedy nas szantażować albo nawet pozbawić go życia, abym mogła wrócić do służby. Tak czy siak, przesiedziałam tam miesiąc, twój ojciec odwiedzał mnie co parę dni. Tego dnia dostał ważną misję, a ja zaczęłam rodzić. Z bólem i nie małym trudem przyszedł na świat śliczny chłopiec. Płakałam ze szczęścia, wyczekując powrotu Aarona. Jego powrót uradował mnie niesamowicie. Postanowiliśmy, że z małym Blaisem zostanę w tej chacie. Podziękowałam położnej i zostałam sama. Miesiąc po miesiącu, mały diabełek rósł. Nie rozmawiałam z nikim oprócz Narcyzy i Aarona. Cyzia opisała mi Dracona i radziła zostać do końca wojny.  Kiedy do naszych uszu dotarła wieść, że Harry Potter pokonał Riddla, świętowaliśmy w ciszy. Wróciłam do domu z półtorarocznym rozrabiaką. Z Malfoyami spotykaliśmy się często, a maluchy się polubiły. Aaron zaczął pracować w ministerstwie. Tam dowiedział się o planowanym ataku na Cyzię i resztę arystokratów. Nie planowali jednak żadnej uroczystości. Pewnego dnia, siedzieliśmy w domu, kiedy przybył patronusy Lucjusza o zjeździe rodzin czysto krwistych i latających wszędzie zaklęciach. Twój ociec nie chciał pozostawić przyjaciół i zostawiając mnie z dzieckiem poszedł pomagać. Parę godzin później przybył Lucjusz mówiąc, że jest ranny. Teleportowaliśmy się do Munga, gdzie leżał na oddziale. Płakałam, kiedy szeptał, że mnie kocha. Przed straceniem przytomności kazał mi iść do Sierocińca na rogu szóstej i adoptować małą brunetką. Miała mieć piegi i wielki brązowe oczy, wielkie zdolności magiczne. Zaczął mamić o przepowiedni i pomocy dla Wybrańca – Victoria popatrzyła na nią załzawionymi oczami –Wiesz, jaki było jego ostatnie zdanie?
-Nie – dziewczyna przytuliła matkę.
-Znajdź Hermionę, naszą nadzieję – pani Zabini odsunęła od siebie młodą kobietę –I znalazłam. Kiedy zobaczyłam cię, jak szybko nawiązałaś kontakt z Blaisem. Wiedziałam, że to o Tobie mówił. W tajemnicy przed wszystkimi adoptowałam Cię.
-Ale wszyscy myślą, że jesteśmy bliźniakami – popatrzyły na chłopaka stojącego w progu.
-Masz rację, gdy ujrzałam was razem, wasze podobieństwo mnie uderzyło. Brązowe tęczówki i ciemne włosy. Poprosiłam położną, która cię odbierała, kochanie, by dopisała tam Hermionę. 
-Kto o tym jeszcze wie? 
-I czemu było to u Smoka?- Blaise wparował do pokoju w samych bokserkach. 
-Wiedzą o tym Malfoyowie i Parkinson. Zawsze byliście ciekawskiej natury, więc schowaliśmy to u Lucjusza. Przepraszam was. Ale to nie zmienia mojego uczucia do was, jesteście dla mnie najważniejsi. Robiłam to dla twojego bezpieczeństwa, córeczko, jak masz być wmieszana w przepowiednię to niech Czarny Pan wierzy w twoją śmierć.
-Kim są Nordowie? 
-Nie wiem – przyjrzała się zamyślonej córeczce –Mam prośbę. Nie szukaj ich. Nie chodzi mi o egoistyczne pobudki, tylko to kim są mogłoby odmienić Twoje życia na gorsze i wystawić na niebezpieczeństwo. obiecajcie. 
-Nie będę ich szukać – szepnęła i posłała matce lekki uśmiech –Chciałabym iść spać i to przemyśleć.
-Rozumiem – pocałowała czoła rodzeństwa i opuściła pokój.
Blaise wskoczył pod kołdrę, przytulając się do siostrzyczki. Leżeli w ciemności pogrążeni w myślach.
-Blaise? – szturchnęła towarzysza.
-Hm?
-Znajdziemy ich, prawda?
-Obiecałaś matce, że nie spróbujesz – zdziwił się postawą siostry, zawsze grzeczna, a tu proszę.
-Ale ty nie obiecałeś. Pomożesz mi?
-Nie wiem – ucichli z powrotem –A jak pokochasz ich bardziej?
-Blaise Zabini, jak możesz tak myśleć. Jesteś najlepszym bratem na świecie, jeśli miałabym mieć innego brata, ty i tak zostaniesz moim Tweety, bliźniaku – uśmiechnęła się, splatając ich palce.
-Ty też nie jesteś taką złą siostrą, Kędziorku – ziewnął przeraźliwie i przeciągnął się. Hermiona zasypiała rozmyślając nad opowiedzianą przez matkę historię. Była zamieszana w przepowiednie? Miała pomóc Harry’emu? Bała się nowej odpowiedzialności, ale wiedziała, że Zabini już dużo poświęcili dla niej i nadal stoją na krawędzi. Jeśli miała ich uratować przed gniewem Voldemorta musiała pomóc go pokonać. Ale jak to zrobić? Prawdopodobnie od początku, dlatego musi ich odnaleźć. Musi z pomocą Diabła, czy nie znajdzie rodzinę i pomoże Potterowi w zbawieniu świata. Potem już nic nie pamiętała, nie widziała smutnych brązowych oczu brata wpatrujących się w nią. Nie słyszała, jak na dole sowa stuka w okno, a jej matka w szlafroku otwiera kartkę. A już na pewno nie widziała zawartości kartki i miny swojej matki. Victoria Zabini zbladła i podeszła do kominka wrzucając list. Ogień niszczył papier, na którym było napisane jedno słowo. Jedno słowo, które wprawiło dorosła kobietę w przerażenie. „Przepowiednia”.
Leżąc w łóżku nadal słyszała szept męża. Szept o Wybrańcu. Szept o proroctwie. Szum liści i trzeszczący ogień niosły smutny, zbolały głos Aarona Zabiniego.
„Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana...
Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna...
I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...
Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
Pomoc Największych mu nie pomoże…
Nadzieja jest blisko ..
Od pierwszego słowa wspiera jego ruchy…
Odpiera ataki..
Poświęci wszystko by koniec wojny
Życie się dłuży, a śmierć nadchodzi szybko…
Nadzieja w dwunastym i Moc w siódmym…
Połączą siły i zbawią 
Dziedzica "



>.< >.< >.<


Specjalnie dla was przyśpieszona wersja. W pełni napisana przez betę- Martynkę. Brawa dla niej. ;* <3 Mamy nadzieje, że rozdział się podobał. 
Hej ;)

Jak tam pierwsze miesiące szkoły? ;< U nas nauka i nauka końca nie widać.. Lecz  strasznie się cieszymy, bo jest nas coraz więcej, mimo że ostatnio jest tu cicho to i tak ktoś czeka na kolejny rozdział. Bardzo nam z tego powodu miło. Co do rozdziału to pracujemy nad tym lecz niestety cholernie brakuje czasu.. Liceum daje o sobie znać -,- Jednak dla Was jesteśmy w stanie zrobić tak żeby kolejny rozdział pojawił się jeszcze w tym tygodniu. Co wy na to ? Uprzedzamy, że może nie będzie on zbyt długi, ale może uszczęśliwi niektóre z Was.

Serdecznie pozdrawiamy,

kochamy Was




wtorek, 8 października 2013

Nie ma sekretu, który nie wyszedłby na jaw...

- Czy według ciebie Draco wierzy w miłość? - Cassandra spojrzała na Hermione, jak na chorą umysłowo, ale zaraz po tym zaczęła się śmiać.
- Hahahahaha.. no nie no teraz to dowaliłaś.... skąd ci takie pytania do głowy przychodzą?!hahahahah..- ciemnowłosa obrzuciła przyjaciółkę wzrokiem pełnym wyrzutu..
- Oh Cass... ja wcale nie robię sobie żartów. Proszę cię... ja pytam poważnie. Myślisz, że wierzy w miłość, w zakochanie, w to że może czuć do kobiety coś więcej niż tylko pożądanie ?
 - Rany, ty serio nie żartujesz...- blondynka zamyśliła się na chwilę- Wiesz, sądzę że nikt mu nigdy nie pokazał co to znaczy kochać. Wujek z ciocią raczej nie należą do wylewnych osób jeśli chodzi o uczucia. Nigdy nie widziałam, żeby się choć przytulili czy pocałowali w policzek przy mnie, a co dopiero przy Draco. - Czyli uważasz, że nie wierzy w miłość.
- Taki typ człowieka...Sądze, że Lucjusz wpaja mu zasade, że nie ma takiego uczucia jak miłość. Jest tylko przywiązanie i przyzwyczajenie pomieszane z pożądanie....Ale wiesz, myślę, że jeśli mój kuzyn się już w jakiejś pannie zakocha to...
- HERMIONKA SKARBIE!!!!!!!!- jej drzwi otworzyły się z impetem, a do pokoju wparował Tweety.
- Kochanie jest 10 rano. Ja chce sobie jeszcze poleniuchować.
- Masz 5 minut na wybranie się. Narcyza zaprasza nas na śniadanie na 10:30. Zbieraj się.
- Agh,... zjem w domu.. Dorian mi coś ugotuje.- mówiąc to zakopała się na powrót w kołdrę. Blaise przewrócił z irytacji oczyma.
- Słuchaj Hermiona- ściągną z niej kołdrę - Dor nic ci nie ugotuje bo jest u Malfoyów i robi przekąski na imprezę, a ty, no nie oszukujmy się, nie umiesz gotować.- Kędziorek westchnęła przeciągle i powoli wygramoliła się z łóżka.
- No dobrze już dobrze. Daj mi 10 minut i będę gotowa. A teraz wypad bo chce cię ubrać.- wypchnęła brata za drzwi, a sama po szybkiej porannej toalecie stanęła przed wielkim problemem. Mianowicie- w co się tu dzisiaj ubrać?. Nie mogła założyć dresu, ani ubrać się typowo na luzie. Musi być klasycznie, ale też bez zbytej elegancji. Niestety nie miała czasu więc założyła zestaw który zawsze sprawdza się na takie okazje.    ( http://stylistki.pl/what-why-370233 ).
- Jestem gotowa Diabełku.- podeszła do brata, który czekał na nią u szczytu schodów, dala mu buziaka i razem teleportowali się do domu przyjaciela. Weszli do salonu, gdzie zastali państwa Malfoy, ich syna, Cass i ku niezadowoleniu Hermiony również Notta.
- Dzień dobry wszystkim i smacznego. Przepraszamy za spóźnienie, ale moja siostrzyczka jak zwykle nie mogła dobrać sobie odpowiednich majteczek .- za tą wypowiedz oberwał od Miony w żebra, ale nic nie mówiąc odsunął damie krzesło, a sam usiadł po jej lewej stronie.
- Smacznego Hermiono.- Teo posłał jej złośliwy uśmieszek i spojrzał wyzywająco w oczy.
- Udław się Nott.- przesłodzony ton dziewczyny przesiąknięty był ironią.
-Wzajemnie, kotku. – i z cichym westchnieniem Teodor wpakował sobie całego naleśnika do buzi.
-Jesteś obrzydliwy i niewychowany. Powinieneś siedzieć w dżungli, a nie z nami cywilizowanym ludźmi.
-Heh, czemu nie? Byłoby ciekawie, nie sądzisz. Ja i gołe amazonki.
-To ja idę z tobą – Blaisowi aż oczy błysnęły z zachwytu.
-Spoko, Diable. A ty Smoku, dołączysz? – Teo uniósł brew i z drwiącym uśmiechem wpatrywał się w coraz bardziej zirytowaną brunetkę.
-Ehm, nie bardzo..
-Co? Salazarze, wiedziałem! Jesteś gejem! Podejrzewałem od momentu, kiedy tak bezczelnie przeglądałeś się na mój moją bieliznę! – brat Hermiony poderwał się ze swojego miejsca.
-Zabini kretynie! Mówiłem ci, że szukałem skarpetek! Nie, interesują mnie dziewczyny, jak najbardziej, a w szczególności jedna – szare oczy wpatrywały się w przyjaciółkę. Jej kok rozwalił się i parę luźno opadający kosmyków dodało jej tylko uroku.
-Taak? A co to za jedyna? – niczego nie zauważający Blaise patrzył na przyjaciela pytająco.
-Jest śliczna i bardzo inteligentna, zna mnie prawie od zawsze, ale nigdy nie zwracała na mnie szczególnej uwagi … jest aniołem, moim aniołem…- po chwili Draco zdał sobie sprawę z tego co powiedział i speszony spuścił wzrok. W jadalni zapadła cisza. Cass z zainteresowaniem wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, która ze skupieniem analizowała swojego naleśnika. Pani Malfoy z uśmiechem i dumą spoglądała znad książki na swojego synka, który z uporem starał się nie patrzeć na czekoladowooką. Nott z otwartą buzią próbował przyswoić słowa kumpla. A Zabini, kochany Blaise nie zdawał się zauważyć napięcia, które zapanowało w jadalni państwa Malfoyów. Z rozmarzonym uśmiechem patrzył na kaszkę Bobovita i nucił pod nosem. Po paru minutach ciszy, przystojny marzyciel podniósł się i zaczął tańczyć na krześle.
- Dobra ludzie, koniec tego dobrego, było smacznie, ale teraz czas do pracy trzeba naszykować wszystko, bo dzisiaj IMPREZUUJEMY! - oświadczył wszem i wobec.
- Już, już uspokój się, wieczorem się wyszalejesz. - odparła Cass.
- Dobra to może podzielmy się jakoś na obowiązki będzie łatwiej i szybciej.- panna Zabini, jak zwykle myślała racjonalnie- hmm.. to może dekoracją zajmę się ja i...
-Ja! – Draco uśmiechnął się szeroko, nikt go nie wyprzedził! Buhahah!
-Okey, ja i Draco dekoracja, braciszku ogarnij alkohol, a ty Cass zajmij się zaproszeniami.
-A jaa? – czekoladowe oczy skrzyżowały się z czarnymi. Zmarszczone czoło ślizgonki, spowodowało szerszy uśmiech pytającego, a jego uniesiona brew prowokowała ją.
-A ty Nott, nie przeszkadzaj!
-Okey, Cassandra? Pomóc Ci? – obdarzył zaskoczoną Black seksownym uśmiechem i zmrużył lekko oczy. Mistrzyni łamania serc była tak zaskoczona, że odruchowo pokiwała głową.
-Zgoda, Nott i Cass zaproszenia. Idźcie już!
Wszyscy jak na znak poderwali się z krzeseł, jedynie Hermi i Draco nie wiedzieli czym się zająć.
- Mamy już jakaś wybrana tematykę? – zapytała niepewnie. Doprawdy, czemu to on się zgłosił? Teraz musi znosić szare prześwietlające oczy i ten rozbrajający uśmiech. Jego luźna bluzka i obcisłe spodnie w niczym nie pomagały, za to idealnie ukazywały umięśnione ciało arystokraty. Nie ogarnięte włosy opadały mu na oczy, wyglądał jakby wstał z łóżka… Kurwa! On wstał dopiero z łóżka! Skrzywiła się, o czym ona myśli?
-Mała? Słuchałaś mnie? – lekkie szturchnięcie przywróciło ją do świata żywych.
-Tak, rozumiem. Super to zabierajmy się do roboty!
-Seeerio? – jego zdziwiona mina niezbyt jej się spodobała, o czym on mówił?
-No tak, super pomysł.
Z rozbawieniem patrzył na potakującą dziewczynę. Wiedział, że go nie słuchała, te zamyślone oczy, hahah, ale jeśli jest taka pewno to do dzieła. Godzinę później mina przyjaciółki rozśmieszyła go do tego stopnia, że z ledwością powstrzymywał uśmiech cisnący mu się na usta. Wielka sala balowa była bardzo, hmm, bardzo przypominająca burdel. Czerwono- czarne ściany i rury bardzo mu się podobały. Wielki barek, parę stolików, no i scena z klatkami.
-I tam będą dziewczyny tańczyć?- słaby głos dziewczyny przerwał mu podziwianie jego dzieła.
-No, sama się zgodziłaś. Myśleliśmy nad konkursem tańca erotycznego i..
-Tańca?
-Erotycznego, tak. Coś się nie zgadza, H? – widział przerażenie w jej oczach. Nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się szeroko
-Troszkę inaczej to sobie wyobrażałam…
-A może przyznasz, że mnie nie słuchałaś? – jest słodka, kiedy się rumieni. Delikatnie uniósł jej podbródek –Nie odwracaj wzroku, Hermiono.
Srebrzyste oczy zahipnotyzowały ją, poczuła jego palce gładzące jej rozpalony policzek. Zdawało im się, że czas staną w miejscu. Trwali tak wpatrując się w siebie pragnąc, by ta chwila nigdy się nie kończyła. Dziewczyna przybliżyła się do niego. Jego głowa pochyliła się jeszcze niżej i niżej. Ich oddechy mieszały się ze sobą, a bicie serc przyspieszyło. Hermiona przymknęła oczy i czekała z wielkim napięciem na dotyk tych idealnych ust.
-Hej, Malfooooy – z przerażeniem odskoczyli od siebie, dziewczyna odwróciła się plecami do tlenionego i ze zgrozą wpatrywała się w znienawidzonego „kolegę” – Ulalala! Chyba wam przeszkodziłem, nie dziwię się, że daliście się ponieść emocjom tu jest tak hmm, sugestywnie, nie? Ciekawe co Blaise o tym powie?
-Zamknij się Nott! – miało to zabrzmieć groźnie, ale wyszło płaczliwie.
-Zgoda – uśmiechnął się chytrze – pod jednym warunkiem.
-Jakim? – Draco patrzył podejrzliwie na gościa.
-Spełnicie moją prośbę, dowolną prośbę.
-Zgoda – powiedzieli równo, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowały odwrócili wzrok.
-Ale się wpakowaliście, hahah, ale żeby tak siostrę przyjaciela? Nieźle!
-Chyba chciałeś mnie o coś spytać, Teodorze? – zimny głos gospodarza odbił się echem od ścian.
-Taak, gdzie znajdziemy więcej sów?
-Na lewym skrzydle, drugie piętro, trzeci korytarz i pierwsze drzwi.
-Dziena, zostawiam was w takim razie. Tylko się zabezpieczcie.
Zapadło krępujące milczenie, które nie chciało odejść.
-Her...
-Dra...
-Mów pierwszy.
-Mów pierwsza.
Uśmiechnęli się zakłopotani.
-Zapomnijmy o tym, dobra?
-Jasne, Mała..- prawda jednak była taka, że ani jedno, ani drugie nie chciało zapominać. Wręcz przeciwnie. Pragnęli dokończyć to co im tak brutalnie przerwano.
-No dobra, to może zmienimy trochę wystrój?
-Jasne, jakaś propozycja?
-Tak sobie pomyślałam, co powiesz o ….




.*.*.*.


Równo o godzinie osiemnastej w Malfoy Manor pojawiło się wielu młodych czarodziei. Każdy z uśmiechem wchodził i witał się z organizatorami. Po podziękowaniach i krótkich rozmowach, kierowali się ciemnym korytarzem, prowadzeni przez strzałki świecące na czerwono. Na końcu stały wielkie drzwi, zasłonięte balonami, które zostały zaczarowane tak by nie pękać. Sala balowa była oszałamiająca. Utrzymana w ciemnej tonacji, a rury, których Draco nie pozwolił usunąć, dodawały całości pikanterii i tajemniczości. W powietrzu unosiły się balony, które miały w środku alkohol. Co jakiś czas pękały zalewając osoby pod nimi. Sala oświetlona była wielką kulą, która krążyła po auli. Stoły były ułożone w boksach pod oknami, miały zaczarowane MENU, w którym zaznaczało się długopisem danie, a ono pojawiało się przed zamawiającym . Naprzeciwko wejścia był barek, wyposażony w alkohol i wiele przekąsek. Na środku było miejsce do tańca, już oblegane przez młodzież. Z niewidocznych głośników leciała głośno muzyka, a co parę minut z sufitu spadał srebrny, błyszczący pył. Goście oddali się nastrojowi, wchodząc w tłum i tańcząc dziki taniec.
-No i co? A nie mówiłam?
-Miałaś rację, jest cudnie!!!! – Cass, która wyprostowała swoje loki i założyła kupioną sukienkę, robiła piorunujące wrażenie. - No ale Mioneczka musze przyznać, że wyglądasz olśniewająco. Draco nie będzie mógł od ciebie oderwać oczy.- puściła, zlanej rumieńcami przyjaciółce, oczko i oddaliła się w stronę barku.
Hermiona jeszcze długo witała nowo przybyłych gości. Musiała się przyznać sama przed sobą, że połowy tych ludzi nigdy wcześniej nie widziała, co jako arystokratki nie stawiało jej w pozytywnym świetle. Siedziała właśnie na jednym z krzeseł barowych..
- Proszę, proszę, a jednak potrafisz wyglądać jak człowiek.- ten głos poznałaby wszędzie. Odwróciła się i ujrzała przystojnego chłopaka. Czarne włosy opadały mu zawadiacko na oczy, które patrzyły na nią z rozbawieniem.
-Hmmm, a ty? Ty jak zawsze wyglądasz jakbyś się z dżungli wyrwał.
-Nie zapominajmy o amazonkach, nawet nie wiesz co one potrafią robić.... a może jednak? – błyznął uśmiechem – Jak z Draconem?
-Zamknij się! Nic, a nawet to co cię to obchodzi? – ta rozmowa nie podobała jej się coraz bardziej.
-Właśnie, co mnie obchodzi?- szept, który usłyszała nie był skierowany do niej. Ciemne oczy przysłoniła mgiełka zamyślenia. Teraz nie wyglądał na zbuntowanego i wiecznie wyluzowanego Teodora Notta. Teraz był zagubionym chłopakiem, który potrzebował pomocy. Odruchowo chciała złapać go za rękę, ale w porę się opamiętała, co się będzie nim przejmować?
- Dzisiaj też masz zamiar dodać mi coś do picia, czy trucie wyszło już z mody?- posłała mu fałszywy uśmieszek.
- Teraz na czasie jest rzucanie na innych Crucio, kiedy nie patrzą. Nie wiedziałaś?!- dodał teatralnie udając zaskoczenie. Powrót ich kłótni zbliżał się nieubłaganie, gdyby nie pojawił się Draco.
- Co jest Teo? Mała nie chce z tobą zatańczyć?
- Myślę, że czeka aż ty ją o to poprosisz Smoczku. Rano tak dobrze się dogadywaliście, że aż szkoda odmówić. Co nie , MAŁA?- mrugną do nich i odszedł.
- No więc.. zatańczysz?- Draco posłał jej najładniejszy uśmiech na jaki było go stać i wyciągnął ku niej dłoń. Tańczyli razem od dobrych trzech godzin. Oboje świetnie bawili się w swoim towarzystwie. Nie wiedzieli jednak, że nie podoba się to panu Zabiniemu.
- Diable, daj już spokój. Dobrze się bawią to chyba dobrze, prawda?- Cass popatrzyła błagalnie na przyjaciela.
- Oczywiście, że dobrze.- odpowiedz padła niemal machinalnie.- Chodzi tylko o to, że ... no ja nie chce, żeby ona cierpiała. Wiesz jaki jest Smok.
- To twoja siostra i jednocześnie jego przyjaciółka. Nie skrzywdzi jej. Jestem tego pewna. Zaufaj mu Blaise.- chwyciła jego dłoń u posłała mu śliczny, promienny uśmiech.
- Może masz racje. Dam mu szanse i się nie będę wtrącać, ale jeśli ją skrzywdzi to obiecuje, że oberwę mu jaja. - Cass myślała, że jej przyjaciel kłamie. Niestety jego mina mówiła, że jednak była to groźba, którą jest w stanie spełnić.
- Diabełku chyba kończy się alkohol. Trzeba coś zorganizować. - Nott pokazał na prawie już pusty barek.
- Jasne już lecę z odsieczą. Tararararararara Diaaabeeełeeek!!!- i robiąc gest a'la superman pognał w bliżej nieokreślonym kierunku.


.*.*.*.

-Zaraz wracam Draco! – szybkim krokiem skierowała się do łazienki, musiała zobaczyć czy wygląda dobrze. Nie może być najdrobniejszego błędu, nie chce wyjść na kretynkę przy Draconie. Weszła do chłodniejszego pomieszczenia i podeszła od razu do umywalki. Poprawiając błyszczyk, usłyszała ciche chlipanie. Jak zwykle jej miękkie serduszko zadecydowało za nią i podeszła do zamkniętych drzwi. Cichutko zastukała.
-Hej, wszystko okey?
-Tak, dlatego tu siedzę i płaczę! – w odpowiedzi od razu zorientowała się, że to jakaś Ślizgonka.
-Wybacz, głupie pytanie… mogę Ci jakoś pomóc?
-Tak, potrafisz wskrzesić zmarłych? – ojć, wkurzona Ślizgonka.
-Nie, przepraszam. Przyjmij moje kondolencje – dobre wychowanie jednak szybko znikło zastąpione ciekawością – Kogo straciłaś?
Cisza, no tak przegięła tym pytaniem. To nie jej sprawa.
-Przepraszam, pójdę już, ale jeśli chciałabyś porozmawiać to jestem dostępna. Tak w ogóle to jestem ..
-Hermiona Zabini, tak wiem. Każdy Cię zna. – drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i ukazała się postać wysokiej dziewczyny. Ciemne włosy opadały jej za łopatki, ciemne oczycałe załzawione wpatrywały się w nią. Mocny makijaż, który dziewczyna musiała mieć nałożony cały się rozmazał, a jej strój nie dodawał nic miłego dla oczu. Sukienka była przezroczystym materiałem nie sięgającym nawet do połowy ud. Bez biustonosza ukazywała
bardzo dużo, za dużo.-Wyglądam strasznie, wiem. Nie musisz mnie tak podziwiać, Zabini, no chyba, że jesteś lesbą?
-Nie, Parkinson. Ani dziwką – warknęła, ale gdy zobaczyła smutek w oczach koleżanki przywaliła sobie w myślach – Przepraszam. Mogę ci pomóc?
-Jak, Zabini, jak? Moi rodzice nie żyją, mój malutki braciszek też. Wiesz, że w tym miesiącu miał mieć piąte urodziny? Był śliczny i taki kochany. I wiesz, jak go zapamiętam? Nie uśmiechniętego urwisa, tylko zwęglone i zniekształcone ciało, które mi zostawili w domu!!!
-Salazarze, Pansy, tak mi przykro. Kto?
-Jak myślisz, święta przyjaciółko wybawiciela? Czarny Pan chciał mi pokazać, co się dzieje jak nie wykonasz zadania.
-Jakiego?
-Nie za dużo chcesz wiedzieć?!
-Masz rację, prze..
-Nie przepraszaj! Co ty masz z tym przepraszaniem? – Hermiona w odpowiedzi wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę wyjścia. Nagle poczuła ból. To Ślizgonka mocno chwyciła ją za rękę i odwróciła z powrotem w swoją stronę.
-Gdzie idziesz?
-Nie lubisz mnie, nie chcesz mojej pomocy i pomyślałam, że nie chcesz też mojej obecności…
-Nie, zostań! Proszę..- ostatnie słowo wypowiedziała tak cicho, że Hermiona z trudem ją zrozumiała.
-Dobrze – uwolniła rękę z uchwytu i usiadła pod ścianą. Zaskoczona zobaczyła, że dziewczyna siada blisko niej. Po chwili poczuła, że łzy Parkinson moczą jej ubranie. Jej czarne włosy, całe splątane wpadały do oczu pocieszycielki, ale nie miała siły jej odepchnąć, zamiast tego przysunęła bliżej szlochającą i powoli zaczęła ją gładzić po plecach. Zaczęła nucić melodię, która zawsze przynosiła jej ukojenie. Teraz też pomogła, ręce, które się w nią wbijały zwolniły uścisk, a łzy przestały płynąć z oczu.
-Dziękuję – usłyszała zachrypnięty głosik. Pansy znów się od niej odsunęła, a Hermiona skorzystała z okazji i się podniosła. Zmoczyła kawałek papieru i podała go skulonej osóbce. Po wysmarkaniu i otarciu oczu ich spojrzenia skrzyżowały się.
-Wyglądam okropnie, co?
-Tak – na twarzy cierpiącej pojawił się nikły uśmiech – ale mogę ci pomóc..
-Mi?- Pansy nie kryła zaskoczenia.
-Oczywiście, mówię i mówię, zacznij mnie słuchać! – wyciągnęła dłoń i uśmiechnęła się szczerze, kiedy poczuła uścisk. Brzydula Hogwartu podniosła się z jej pomocą.
-No to pokaż co potrafisz, Zabini.
-Hermiona.
-Pansy – ich uśmiechy powiększyły się.
Jednym machnięciem różdżki nie było śladu po szmatce służącej jako sukienka( nowa sukienka Pansy http://img.szafa.pl/forum/1/foto_cache/c97/43f/776/697/0ff/80b/5d9/c6d/e32/cf6/8d_500x640.jpg ). Drugie zaklęcie i twarz ślizgonki była czyściutka i ładnie pomalowana. Zaczerwienione oczy zniknęły, a zostały ładnie podkreślone.
-Hmm, mam pomysł, co zrobić z Twoimi włosami, ale to nie ja.
-Haha, jasne, znasz dobrego fryzjera?
-Tak, dam Ci do niego numer, jeśli chcesz – co raz bardziej lubiła tą niepozorną dziewczynę.
-A może sama mnie zaprowadzisz? – czy ona chce się zaprzyjaźnić? Może potrzebuje kogo bliskiego, ona nie wyobrażała sobie życia bez Ginny i Cass. Czemu by nie?
-Jasne, potem ustalimy. Chodź, teraz wróćmy na imprezkę, zanim wyślą śmiałków do poszukiwań.
Ramię w ramię wyszły z łazienki. Osoby znajdujące się niedaleko patrzyły na nich ze zdumieniem. Dziewczyny nigdy nie okazywały sobie dobrych uczuć, zawsze to były kłótnie i docinki. A teraz? Szły ramię w ramię i się do siebie uśmiechały. Hermiona szukała w tłumie platynowych włosów, ale w tym tłumie trudno jej było je rozpoznać.
-Tam jest – Pansy mrugnęła do niej i zaczęła tańczyć z jakimś chłopakiem. Czekoladowe tęczówki skierowały się w kierunku wskazanym przez pannę Parkinson. Zadowolona zobaczyła Dracona machającego do niej.
-Jestem – powiedziała i złapała jego wyciągniętą ręke.
-Z kim ty się tak zagadałaś? Nie kojarzę tej dziewczyny…
-Pansy – powiedziała i zaczęła wirować do muzyki.
-Parkinson?! – odpowiedział mu tylko śmiech.


.*.*.*.



Przyjaciele tańczyli do upadłego w rytm housowej piosenki. Skakali i wydurniali się niczym małe dzieci. Nagle pogasły światła, a utwór zmienił się na bardziej nastrojowy. Blondyn powoli objął szatynkę. Dziewczyna zarumieniła się słodko, wtulając się w tors partnera. Bujali się lekko poddając się całkowicie melodii. Myśli każdego krążyły wokół ich partnerów. Draco myślał o tym jak cudownie pachną jej włosy, o jej nieskazitelnej urodzie i ślicznych,dużych brązowych hipnotyzujących oczach. Hermiona o tym, że bezpiecznie czuje się w jego silnych ramionach, o tym jak zniewalająco pachnie i o jego ślicznych , dużych stalowo-szarych hipnotyzujących oczach. Trwali tak do ostatniego dźwięku piosenki. Właśnie zaczął się jakiś szybki utwórz, ale oni zdawali sie tego nie zauważyć. Patrzyli na siebie zapominając o całym świecie. Teraz liczył się tylko on i ona , ona i on. Chcieli dokończyć to co przerwał im Teo. Zbliżali się do siebie powoli, pozwalając swoim emocjom przejąć nad nimi kontrole. Kiedy ich usta dzieliły zaledwie milimetry usłyszeli głośne chrząknięcie.
- Wybaczcie moje wy gołąbeczki, że wam przerwę ten jakże emocjonujący ,, taniec". Zabrakło alkoholu Draco.- głos Zabiniego przesiąknięty był fałszywym spokojem, złością i irytacją
 - Em.. jasne... oczywiście ... alkohol. Jest w schowku. To co idziemy? - Blondyn posłał Hermionie pytające spojrzenie.
-A wy gdzie idziecie? – Cass uśmiechnęła się widząc chłopaków.
-Mamy braki w alkoholu, idziemy po dostawę – Zabini ukazał swoje białe ząbki.-Czy piękne panie idą z nami?
- Ależ oczywiście.- Cass jak zwykle pałała optymizmem.
-Cudownie, to wielki zaszczyt – ciemnowłosy skłonił się i wyciągnął ramię. Jego siostrzyczka przyjęła ten dżentelmeński gest.
-Dziękuję, panie Tweety.
-Do usług, panno Kędziorku – brązowe oczy lśniły z radości.
-A ja? – oburzony głosik ulubienicy Bellatrix i jej smutna minka nie zrobiła na nich wrażenia.
-Proszę o wybaczenie, panno Black. Czy uczyni mi Pani te zaszczyt i poda mi swe zacne ramię? – Blaise, wczuł się w role.
-Nie, hahah - Ku ich zaskoczeniu blondynka z uśmiechem odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia.
-Mogę iść z wami? – chłopakom opadła szczęka, gdy stanęła przed nimi śliczna dziewczyna.
-Yy, znamy się? - spytał ni stąd ni zowąd Teo.
-Tak debile! To Pansy – Miona nie kryła rozbawienia – Chodź, piękna.
Śmiejąc się z miny Diabełka doszli do komnaty skrytki, jak to mówili mieszkańcy dworu. Stara i zakurzona sala służyła jako schowek. Tu trzymali pamiątki rodowe, ale i najlepsze roczniki alkoholi.
-Au!
-Siostrzyczko, czy ty musisz wszystko psuć? – Zabini patrzył z politowaniem na bliźniaczkę, która leżała na ziemi.
-Nie moja wina! To ten karton na mnie spadł!
-Sam z siebie? A to ci historia!!
-No niee, chciałam zobaczyć tytuł książki, ale....
-Co to w ogóle jest?- Dracon kucnął przy rozwalonych papierach. – Nie widziałem tego nigdy....
-O, tu jest twój akt urodzenia –panna Black kucnęła obok przyjaciół. Ze śmiechem oglądali dokumenty o ukończeniu szkoły, narodzinach i wiele fotografii rodu Malfoyów. W pewnym momencie brązowooka poczuła na sobie natarczywe spojrzenie. Uniosła oczy i zobaczyła bladego Dracona.
-Coś się stało, Smoku? – zaniepokojona jego stanem, szturchnęła brata. Malfoy otwierał i zamykał buzię.
-Co to jest, stary? – Blaise wyrwał kartkę i przeleciał po niej wzrokiem, raptownie zbladł i zaczął z niedowierzaniem kręcić głową, to musi być pomyłka!
-Co jest, braciszku? – z trwogą w sercu wyrwała dokument chłopakowi. Z każdym kolejnym słowem jej oczy rozszerzały się coraz bardziej. – To, to niemożliwe…
*.*.*.*.*.*
Teodor Nott z szerokim uśmiechem teleportował się do domu, po wczorajszej imprezie powinien być zmęczony i ledwo żywy. Wczoraj dodał do swojej kolekcji kolejne złamane serca, kocha blondynki! I alkohol, co prawda miał kaca, ale odpowiednim zaklęciem można zdziałać cuda. Nie to go jednak radowało. W końcu będzie mógł oddać jej pierścień, nareszcie. Z niecierpliwością otworzył drzwi i wmaszerował do pokoju.
-Hej, tato! Muszę ci coś powiedzieć – powiedział na jednym wydech, gdy zobaczył Roberta Notta.
-Synu, my też musimy Ci coś powiedzieć. Usiądźmy.. - Ale tato... Ja mu.. -Pozwól, że ja powiem pierwszy.- pann Nott wziął głęboki oddech.- Twoja siostrzyczka, wcale nie umarła. Zakon Feniksa zdołał przejść zabezpieczania w Malfoy Manor, ale okazało się, że Lucjuszowi udało się ukryć naszą dziewczynkę.
-Właśnie o tym chciałem porozmawiać! Ja..
-I nasz Pan, Teodorze, odnalazł ją.
-Ja wie, co?!
-Kochanie, chodź tu do nas! – melodyjny głos Sansy Nott wydobył się z salonu. Spojrzał na ojca, który uśmiechnął się krzepiąco. Z napięciem wszedł do pokoju i zobaczył matkę z dziewczyną. Jej ciemne włosy opadały na plecy. Czarne oczy wpatrywały się w niego z zaciekawieniem. Ubrana w elegancką sukienkę podniosła się. Podeszła do niego i podała mu rękę. Czarne oczy błysnęły drwiąco, a zimna dłoń uścisnęła jego.
-Hej, jestem Mia. Mia Katniss. Tęskniłam za Tobą braciszku…





                                                                                .*.*.*.



Mamy kolejny rozdział. Myślę, że niektórzy już się orientują w fabule. Dziękujemy wam za to, że jesteście;*